Znalazłam go na spacerze na polnej drodze (mieszkam na wsi pod Poznaniem). Kot miaucząc biegł za mną ze dwa kilometry do mojego domu, umieściłam go w piwnicy i nakarmiłam, jest tam do tej pory. Gdy słyszy ludzi lub gdy od niego wychodzę przeraźliwie miauczy, nie chce być tam przetrzymywany i siedzieć samemu, a to miauczenie to dla mnie ogromny problem, ponieważ denerwuje właściciela domu w którym mieszkam.
Na dzień dzisiejszy mam 10 kotów (w tym jeden staruszek i dwa maluszki), gdy brałam te dwa małe właściciel domu był na mnie wściekły


W tej chwili okłamałam właściciela, że to jeden z moich kotów (w sumie bardzo podobny) jest chory i go izoluję od pozostałych w piwnicy ale prędzej czy później zorientuje się że tak nie jest, ponieważ codziennie widzi moje koty.
Krótko sytuacja wygląda tak: w tym tygodniu muszę kota wywieźć, nie chcę by miejscem docelowym było poznańskie schronisko, PROSZĘ o POMOC, inaczej właściciel domu sam SIĘ GO POZBĘDZIE gdy będę w pracy! Jeśli nie znajdzie się dom TYMCZASOWY czy STAŁY lub miejsce u kogoś z fundacji przewiozę kota do schroniska, (w zasadzie nie wiem czy go w ogóle przyjmą, jeśli nie to odwiozę go tam gdzie znalazłam i jedynie będę dokarmiać ale pada i jest zimno a to kot nie wolno-żyjący, a co jeśli ktoś pójdzie i za nim pobiegnie i się zupełnie zgubi? )nie mam wyjścia, nie stać mnie na kolejnego kota i w dodatku przez częste konflikty na tle kotów z właścicielem domu, odebranie ode mnie kota jest SPRAWĄ PILNĄ!
Nie wiem jak umieszcza się tu zdjęcia, kocurek jest szarobury, pręgowany.