

Poszliśmy na dziłke do starszego Pana. Powiedział, żeby zanieśli mnie tam skąd mnie wzieli bo może moja mama tam bedzie, ale tam jej nie było... nie wiem czemu? Może mnie juz nie kocha, albo coś jej się stało? Nie chcem wiedzieć.
Teraz jestem u tej Pani, ale ona za dwa dni wyjeżdza 400 km bo tam mieszka, a nie może mnie ze soba zabrać bo tam jest piesek i stary kotek - jeszcze by traume przeze mnie dostał z zazdrości i zszedł by z tego świata - ale ja tak nie chce. Tutaj znowu jest piesek, ktory mnie nosem ciagle trąca. Jestem jeszcze za mały, ale jakbym twardo stał na nogach to pokazałbym mu jakie ostre mam pazurki. Jak mnie noszą na rękach to znowu drapie ich po nogach i się głową do kolan przytula. Chyba się martwi, że zajme jego miejsce - tak też nie chcę.
Pierwszego dnia to w ogole byliśmy u Pani która trzy razy wbiła mi coś ostrzejszego od pazurków w zadek i dała tabletki na katar. Dobrze, że ten dzień minął :/ , jednak kolejne dni mijają coraz lepiej. Wrócił mi apetyt (dziśiaj jadłem chyba z 7 razy), coraz donośniej śpiewam, noszą mnie na rękach i całują (chyba jestem boskim stworzeniem, bo jak ugryze w nos, albo w palca, to dostane, ale jeszcze jednego buziaka

Gdyby jakaś mama miała jeszcze wieksze oczy i wiecej serc od tych Pań i chciała mnie na zawsze, bo tylko na zawsze szukam mamy to ja się pisze na to!! Fajne tu ludziska, jestem "dźwięczny" im za uratowanie mi życia, ale to jest transakcja na stałe i dla ludzi opiekuńczych, mających wiecej czasu.
Każdy kto jest zainteresowany może mnie zobaczyć na portalu www.tablica.pl wpisując koty morąg i wybierając tytuł ""nie mam domu, nie mam nawet imienia".. Pilnie oddam malutkiego kotka."
P.S. już mam imię - "Lucek" - możecie zawsze zmienić

P.S.P.S. Ta Pani nosi telefon z nr 693-657-751. Na pewno odbierze jakby zadzwoniła moja nowa mama. Juz za nią tesknię.
...a oto Ja



