Było gorąco, żar lał się z nieba. To było zwykłe wyjście do sklepu, jak zawsze, ale...
W pewnym momencie dało się usłyszeć cichy płacz. Miauuu....miauuu... Skąd dochodził?
Tak, na pewno płacze jakieś maleństwo. Po wielu poszukiwaniach jest! Małe czarne kocie maleństwo. Samo.
Pod samochodami, na asfaltowej, ruchliwej ulicy.
- Co kiciu? Czemu tu płaczesz?
Puchata kuleczka boi się, ucieka... pod maskę samochodu.
Na szczęście udaje znaleźć się właściciela. A kotek płacze, miau, miau...tak, że aż żal człowieka ściska.
Maska zostaje otwarta. Maluszek uratowany!
Ale co z nim teraz zrobić?
Przecież około dwumiesięczna ślicznotka, bo to dziewczynka, nie da sobie sama rady...taka wygłodniała, bez matki.
W tej chwili kicia ma schronienie- taki wybłagany tymczasowy dom, bardzo Tymczasowy, ale co potem?Oto dzidzia, na rączkach, bo inaczej zwiewa.
Najprościej było by przejść obojętnie, albo zadzwonić po straż miejską aby zabrali ją do schroniska do Łodzi.
Inną kwestią jest tylko to, czy schronisko byłoby dobrym miejscem dla takiego maluszka...a wiadomo też, ile jest potrzebujących tam kotów, dlatego proszę o domek dla tego kociego dziecka, choćby i tymczasowy.
Ostatnio edytowano Sob lut 09, 2013 22:57 przez
Anna61, łącznie edytowano 12 razy