Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
joanek pisze:Konradzik, młody, energiczny i zwariowany - niedawno stracił w wypadku swojego ukochanego towarzysza zabaw... Jest droga w pobliżu, niestety dość ruchliwa, ale obowiązuje na niej ograniczenie do 50 km/h
wilhelm170 pisze:Nie chcę Cie oceniać,ale tacy nieodpowiedzialni........to właśnie jest ocena!Z tego co czytam, koty u tej pani/pana mają dobrze i niejeden żyjący pod blokiem, w piwnicy głodny kot z chęcią znalazłby się w takim domu.A wypadki i choroby zdarzają się wszystkim , nawet najbardziej pilnującym 2 czy 3 -letnie dziecko.Dotyczy to też zwierząt.Proszę żeby osoby takie jak vega013 nie rządziły się tym kto może mieć zwierzęta, bo pozbawią jakiegoś kota domu.
joanek pisze:Czy ja niewyraźnie piszę? Naprawdę nie będę się wdawać w pyskówki pod hasłem "a ja jestem idealna i moje koty mają pałac, a ty jesteś ZUA i twoje koty giną marnie". Cieszę się, że twoje koty mają pałac i niech im na zdrowie wyjdzie. Moje natomiast pałacu nie mają, nie są też dwuletnimi dziećmi, tylko dorosłymi stworzeniami, które mają określone potrzeby. Bywa, że muszą żyć w obliczu jakiegoś tam ryzyka, że coś im się złego przytrafi - na rzecz swobody, biegania, polowania i życia zgodnie ze swą naturą. Bywa, że muszą się tłoczyć w ileś tam w mieszkaniu w bloku - na rzecz bezpieczeństwa i nieustannej opieki. Bywa różnie.
Nakazu dawania mi kota nie ma, jeśli ktoś uważa, że nie powinnam dostać kota, no to mi go nie powierzy i tyle. Ja z tego powodu się nie potnę, ani swoich kotów nie zamknę w więzieniu, żeby tylko im się nic nie stało. Nie widzę przy tym żadnego powodu do prowadzenia przy tej okazji demagogicznej krucjaty i wypominania mi wszystkich nieszczęść świata, jakie się kotom przytrafiają. Uprzejmie proszę sobie darować. Jeśli ktoś ma dla swoich i przygarniętych kotów lepsze opcje oraz uważa, że wychodzenie na dwór to samo zło - nie musi koniecznie chyba do mnie rozmawiać, nie jestem aż tak atrakcyjnym rozmówcą.
vega013 pisze:joanek pisze:Czy ja niewyraźnie piszę? Naprawdę nie będę się wdawać w pyskówki pod hasłem "a ja jestem idealna i moje koty mają pałac, a ty jesteś ZUA i twoje koty giną marnie". Cieszę się, że twoje koty mają pałac i niech im na zdrowie wyjdzie. Moje natomiast pałacu nie mają, nie są też dwuletnimi dziećmi, tylko dorosłymi stworzeniami, które mają określone potrzeby. Bywa, że muszą żyć w obliczu jakiegoś tam ryzyka, że coś im się złego przytrafi - na rzecz swobody, biegania, polowania i życia zgodnie ze swą naturą. Bywa, że muszą się tłoczyć w ileś tam w mieszkaniu w bloku - na rzecz bezpieczeństwa i nieustannej opieki. Bywa różnie.
Nakazu dawania mi kota nie ma, jeśli ktoś uważa, że nie powinnam dostać kota, no to mi go nie powierzy i tyle. Ja z tego powodu się nie potnę, ani swoich kotów nie zamknę w więzieniu, żeby tylko im się nic nie stało. Nie widzę przy tym żadnego powodu do prowadzenia przy tej okazji demagogicznej krucjaty i wypominania mi wszystkich nieszczęść świata, jakie się kotom przytrafiają. Uprzejmie proszę sobie darować. Jeśli ktoś ma dla swoich i przygarniętych kotów lepsze opcje oraz uważa, że wychodzenie na dwór to samo zło - nie musi koniecznie chyba do mnie rozmawiać, nie jestem aż tak atrakcyjnym rozmówcą.
Dobrze, mogę z Tobą nie rozmawiać. Spowodowałaś nieszczęście i zamiast wyciągnąć z niego wnioski, szukasz następnej ofiary. Naprawdę uważasz, że jest to konstruktywne i odpowiedzialne? Hmmm...
Zofia&Sasza pisze:vega013 pisze:joanek pisze:Czy ja niewyraźnie piszę? Naprawdę nie będę się wdawać w pyskówki pod hasłem "a ja jestem idealna i moje koty mają pałac, a ty jesteś ZUA i twoje koty giną marnie". Cieszę się, że twoje koty mają pałac i niech im na zdrowie wyjdzie. Moje natomiast pałacu nie mają, nie są też dwuletnimi dziećmi, tylko dorosłymi stworzeniami, które mają określone potrzeby. Bywa, że muszą żyć w obliczu jakiegoś tam ryzyka, że coś im się złego przytrafi - na rzecz swobody, biegania, polowania i życia zgodnie ze swą naturą. Bywa, że muszą się tłoczyć w ileś tam w mieszkaniu w bloku - na rzecz bezpieczeństwa i nieustannej opieki. Bywa różnie.
Nakazu dawania mi kota nie ma, jeśli ktoś uważa, że nie powinnam dostać kota, no to mi go nie powierzy i tyle. Ja z tego powodu się nie potnę, ani swoich kotów nie zamknę w więzieniu, żeby tylko im się nic nie stało. Nie widzę przy tym żadnego powodu do prowadzenia przy tej okazji demagogicznej krucjaty i wypominania mi wszystkich nieszczęść świata, jakie się kotom przytrafiają. Uprzejmie proszę sobie darować. Jeśli ktoś ma dla swoich i przygarniętych kotów lepsze opcje oraz uważa, że wychodzenie na dwór to samo zło - nie musi koniecznie chyba do mnie rozmawiać, nie jestem aż tak atrakcyjnym rozmówcą.
Dobrze, mogę z Tobą nie rozmawiać. Spowodowałaś nieszczęście i zamiast wyciągnąć z niego wnioski, szukasz następnej ofiary. Naprawdę uważasz, że jest to konstruktywne i odpowiedzialne? Hmmm...
Ja od razu na wstępie nie będę rozmawiaćTon tej osoby zdecydowanie nie zachęca do pogawędek. Nie sądzę, aby ktokolwiek tutaj oddał kota na wychodzącego w pobliżu ruchliwej drogi.
PS. rozmawia się Z KIMŚ, nie DO KOGOŚ
edit: Vega, masz w domu jakieś przybłędy???
joanek pisze:Po pobieżnym przejrzeniu paru ogłoszeń stwierdzam, że wszyscy szukają dla swoich przybłęd domów niewychodzących.
A ja mam dom wychodzący (okolice Warszawy) i chciałabym się dokocić. Czy znajdzie się tu dla mnie jakaś propozycja?
Mam trzy koty, z czego jeden - Konradzik, młody, energiczny i zwariowany - niedawno stracił w wypadku swojego ukochanego towarzysza zabaw. I to właśnie jemu chciałabym przygarnąć nowego kota. Potrzebuję kociaka lub młodziaka (do 2 lat), w miarę możliwości (jeśli badany) bez FIV, FELV i tak dalej, którego interesowałaby przede wszystkim zabawa z innymi kotami. Takiego wiecie, co się wiecznie z innymi gania, przewala, "walczy", a potem się liżą nawzajem. No i zdecydowanie zależy mi na kocurku.
Mam do zaoferowania dom z ogrodem, na wsi, wokół łąki, pola, trochę domów jednorodzinnych. Ogrodzenie "nieszczelne", koty wychodzą poza teren posesji, bo mają gdzie pohasać po łąkach. Jest droga w pobliżu, niestety dość ruchliwa, ale obowiązuje na niej ograniczenie do 50 km/h, a poza tym z naszej posesji koty raczej tam nie docierają, bo nigdzie im tamtędy nie jest po drodze. Zresztą wypuszczamy zwykle nocami, kiedy ruchu prawie nie ma.
W domu są dzieci - dwoje rozumnych, szanujących i lubiących koty, oraz niemowlak, też do przyuczenia. W domu najczęściej ktoś jest - ja w domu pracuję, często po nocach, koty nie są zostawiane samopas.
Karmię suchym Royalem, mięsem i różnymi mokrymi karmami, lepszymi i gorszymi.
Kota mogłabym przygarnąć najwcześniej pod koniec lipca/na początku sierpnia (wcześniej moje koty być może będą musiały spędzić jakiś czas w hotelu, więc to kiepski moment na branie nowego).
Czy mam szansę tu znaleźć przyjaciela dla nas i naszego Konradzia? (tylko Konradzio szuka przyjaciela, bo dwa pozostałe moje koty są stare i zabawy oraz przyjaźnie międzykocie mają w nosie)
najszczesliwsza pisze:Zgadzam się z vega013
Jestem jedną z wielu na miau osób, która ratuje ofiary ludzkiej bezmyślności, tzw. ''koty wychodzące''.
Niektórych uratować się nie da, ściągam wtedy jeszcze ciepłe ciałko z asfaltu, z pobocza, w obróżkach często. I nikt poza mną za takim kotem nie zapłacze. Widać łatwo znaleźć zastępstwo.
vega013 pisze:Zofia&Sasza pisze:vega013 pisze:joanek pisze:Czy ja niewyraźnie piszę? Naprawdę nie będę się wdawać w pyskówki pod hasłem "a ja jestem idealna i moje koty mają pałac, a ty jesteś ZUA i twoje koty giną marnie". Cieszę się, że twoje koty mają pałac i niech im na zdrowie wyjdzie. Moje natomiast pałacu nie mają, nie są też dwuletnimi dziećmi, tylko dorosłymi stworzeniami, które mają określone potrzeby. Bywa, że muszą żyć w obliczu jakiegoś tam ryzyka, że coś im się złego przytrafi - na rzecz swobody, biegania, polowania i życia zgodnie ze swą naturą. Bywa, że muszą się tłoczyć w ileś tam w mieszkaniu w bloku - na rzecz bezpieczeństwa i nieustannej opieki. Bywa różnie.
Nakazu dawania mi kota nie ma, jeśli ktoś uważa, że nie powinnam dostać kota, no to mi go nie powierzy i tyle. Ja z tego powodu się nie potnę, ani swoich kotów nie zamknę w więzieniu, żeby tylko im się nic nie stało. Nie widzę przy tym żadnego powodu do prowadzenia przy tej okazji demagogicznej krucjaty i wypominania mi wszystkich nieszczęść świata, jakie się kotom przytrafiają. Uprzejmie proszę sobie darować. Jeśli ktoś ma dla swoich i przygarniętych kotów lepsze opcje oraz uważa, że wychodzenie na dwór to samo zło - nie musi koniecznie chyba do mnie rozmawiać, nie jestem aż tak atrakcyjnym rozmówcą.
Dobrze, mogę z Tobą nie rozmawiać. Spowodowałaś nieszczęście i zamiast wyciągnąć z niego wnioski, szukasz następnej ofiary. Naprawdę uważasz, że jest to konstruktywne i odpowiedzialne? Hmmm...
Ja od razu na wstępie nie będę rozmawiaćTon tej osoby zdecydowanie nie zachęca do pogawędek. Nie sądzę, aby ktokolwiek tutaj oddał kota na wychodzącego w pobliżu ruchliwej drogi.
PS. rozmawia się Z KIMŚ, nie DO KOGOŚ
edit: Vega, masz w domu jakieś przybłędy???
Chwila, bo nie łapię. "Przybłędy"? Uczciwie rzecz biorąc, wszystkie moje koty są wzięte z jakichś nieszczęść, każde ma swoją historię. Ale to członkowie rodziny, a nie "przybłędy".
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 16 gości