O długowłosym kocie mieszkającym pod bramą stalowowolskiej huty dowiedziałam się od siostry. Udałam się na rekonesans i parę dni później z Kataliną udało nam się złapać tego kota.Był tak zaniedbany, że aż strach.Koloru sierści nie dało się określić, tak była zrudziała.Biedak miał przyklejone kupy pod ogonkiem, musiało go to strasznie boleć.Przy kastracji wetka mu to powycinała, powyciągała też kleszcze, zrobiła testy.Bohun jest negatywny

Na początku wydawał się kotem dzikim, takim, którego oswojenie może zająć mnóstwo czasu i zakończyć się fiaskiem.Z natury jestem optymistką i takiej myśli nawet nie dopuszczałam.I dobrze! Bohun bowiem był na pewno kotem domowym, trochę zdziczał, ale wszystko jest na dobrej drodze.Wygląda już o niebo lepiej, wyczesałam go dokładnie, wetka wyczyściła mu uszka i zapuściła oridermyl. Świerzb bowiem jest jeszcze obecny.Bohun był, albo jeszcze jest zarobaczony ( biedak wymiotował glistami

Spędziłam dzisiaj z Bohunem sporo czasu, czesałam go i głaskałam na zmianę.Biedactwo się bało, ale najwyraźniej zaczął już mi ufać.Głaskała go też Kasia i wetka, a więc nie może być lepiej. Wkładałam mu do pyszczka kawałki wołowinki, którą przyniosła Kasia, bo jeszcze z jedzeniem jest kiepsko.Powolutku i z tym sobie damy radę.