Trzymałam się twardo przez tak długi czas.
A potem pojawiły się ONE i cały mój misterny plan wziął w łeb

Odpowiadając na zgłoszenie przesłane do fundacji, pojechaliśmy odłowić kociaki z kk, miały trafić do nas na leczenie.
Miały być dzikie i po podleczeniu wrócić do ogródka, w którym mieszkają.
Na miejscu okazało się, że realia są ciut inne. Koty mocno przyjazne, przyzwyczajone do karmienia o określonej porze, po otworzeniu drzwi balkonowych stado ogonów wpadło karmicielce do mieszkania. Pierwsza łapanka odbyła się na środku salonu - zwinęliśmy dywan, rozstawiliśmy klatki i zaraz mieliśmy 4 kociaki...
Jeden usiadł w klatce łapce i zaczął mruczeć

Wzięliśmy je oczywiście do siebie:


Ponieważ maluchy na salonach były łapane, dostały salonowe imiona

Gaston:



Louis:



Claude:


Serge:



Podleczone, oczywiście okazały się zbyt miłe, żeby je wypuszczać z powrotem. Chociaż wymagają jeszcze trochę pracy.
Najmilszy jest Louis, daje się nosić na rękach, pięknie mruczy. Jest wesoły i ciekawski, uwielbia zabawy.
Claude jest spokojny i miśkowaty. Jeszcze odrobinę nieufny, na rękach siedzi ciut sztywno, ale bez paniki.
Serge trochę się cofa na widok wyciągniętej ręki, próbuje się wyrywać wzięty na ręce. Ale w miarę spokojnie można go trzymać, pewnie przy częstszym kontakcie z człowiekiem oswoiłby się w 2 dni.
Nad Gastonem trzeba intensywnie popracować, na razie nie życzy sobie dotykania, o trzymaniu na rękach też jeszcze nie ma mowy.
Maluchy mają ok. 5 miesięcy.
***
Zaraz potem do dzieciaków dołączyła szylka z tego samego ogródka, którą trzeba było przeleczyć przed sterylką.
Oczywiście ta też od razu dawała się brać na ręce i grzecznie obsługiwać

Shilla:





Shilla jest bardzo spokojną i trochę wycofaną koteczką. Bez problemu daje się dotykać, głaskać, podnosić - chociaż póki może, unika kontaktu z człowiekiem. Ale ten lekki opór nietrudno będzie przełamać.
Shilla jest już wysterylizowana. Ma ok. 7 miesięcy.
***
Kolejna łapanka w tamtym ogródku zaowocowała kolejnym lokatorem

Oczywiście był łapany tylko na zabieg, oczywiście okazało się, że jest chory, oczywiście także jest miły

Byś:



Byś lubi siedzieć na rękach, ładnie się wtula, mruczy.
Jest już wykastrowany. Ma ok. 7 miesięcy.
***
No a dzień później trafiła do nas jego koleżanka, początkowo czule zwana Mordodrzyjką


Oto Broszka:




Broszka jest już wysterylizowana. Po zabiegu mocno się wyciszyła, już nie ma histerycznych miauków i kopania tylnymi łapami w pręty klatki

Broszka m ok. 6 miesięcy.
***
Miałam nadzieję, że to już koniec. Jednak następnego dnia karmicielka sama złapała do transporterka ostatniego podrostka z tego ogródka (prawdopodobnie braciszka Broszki). Dołączył do towarzystwa.
Gluś:






Jakiś czas później cwaniak wykombinował, że lepiej mu będzie w naszej łazience


Gluś ma ok. 6 miesięcy.
***
Wszystkie te koty żyły w stadzie, więc są przyzwyczajone do obecności innych kotów i lubią ich towarzystwo. Nadają się więc świetnie na dokocenie.
Broszka i Gluś już są mega pieszczochami, reszta ma zadatki, więc jeśli ktoś marzy o nakolankowcu, to też będą dobre kandydatury.
No to przyjmuję zapisy
