

O Bazylim pisałam w wątku Julci, ale powinien chyba mieć swój wątek.Poznałam go wiosną , włóczył się miedzy blokami po drugiej stronie ulicy.Wyglądał koszmarnie, duża głowa, chude ciało i nędzne futro, które sprawiało,że wydawał się jeszcze chudszy niż był.Do tego pokiereszowane uszy, jakieś przyklepane, no obraz nędzy i rozpaczy.W dodatku poruszał się dziwnie, jakoś koślawo stawiał tylne łapy.Nie pozwolił się zbliżyć do siebie.Po jakimś czasie przyszedł pod okno p.Izy, mieszkającej w sąsiednim bloku na parterze, która prowadzi "stołówkę " dla bezdomnych kotów ( i nie tylko, domowe też się załapują ). Nazwałyśmy go Bazyli i tak to imię do niego przylgnęło.Po niedługim czasie okazało się, że Bazyli to oswojony kot, który pozwala się głaskać, pięknie mruczy, jest mądry i na pewno kiedyś był bardzo przystojny. To pingwin o pięknych zielonych oczach.Karmiłyśmy go, głaskały, a on w końcu postanowił zamieszkać w krzaczkach pod oknem p.Izy.Od razu go odpchliłam i odrobaczyłam ( dostałam profender od Conchity

Zrobiłam Bazylemu domek z pudła tekturowego, okleiłam cieniutką pianką i na to dałam gruby worek foliowy.Domek stoi na styropianie, w środku kilka warstw wełnianych posłanek i polar, na razie jest ciepło, ale na długo to nie wystarczy.Domek jest schowany w krzakach, zamaskowany, nawet posłanka są ciemne, żeby nie był widoczny.Bazylemu się podoba, prawie z niego nie wychodzi, ma nawet powieszoną myszkę,żeby się mógł pobawić.
A teraz o charakterze Bazylego.To megamiziak.Wybiega na spotkanie p.Izie, kiedy ta rano przynosi mu jedzenie.Mnie już kocha i bardzo prosi, aby go wziąć na ręce i poprzytulać.A jak mruczy!!! Wetka słyszała i była zdumiona.Kot siedział grzecznie na stole, ani nie miauknął, nie syknął, kiedy go badała.Do transporterka wszedł bez problemu, jakby to była rzecz dla niego naturalna.Codziennie czyszczę mu uszka i jakoś rąk podrapanych nie mam.Bazyli doszedł do siebie, przytył znacznie, futerko jest już czarne, a nie zrudziałe i białe tam, gdzie być powinno.Bo to czyściutki kotek jest.Ma czyste posłanko, nie szlaja się po piwnicach, myje zawzięcie no i są efekty.Najgorsze jest to, że on idzie za mną, ociera się o nogi, najchętniej zamieszkałby u mnie.Serce mi krwawi, ale nie mogę go wziąć.Mam trzy białaczkowe tymczasy, dwie rezydentki, nie mogę ryzykować.Bardzo bym chciała mieć takiego kota.Bazyli jest spokojny, nie wskakiwałby na meble, nie szalał.Jemu wystarczyłaby pełna miska, jakiś kocyk na którym mógłby się położyć.Gdyby jeszcze były jakieś kolana i głaszcząca ręka, byłby w siódmym niebie.Bo to kotek spragniony czułości.Potrafi pięknie okazywać uczucie, naprawdę.Nie powinien jednak być z innymi kotami, bo najprawdopodobniej ma w sobie wirusa.Nie zagraża on ludziom, ani innym zwierzętom oprócz kotów.Zapewniam,że już nie jest nędznym stworzeniem, to ładny kot, co widać chyba na zdjęciach.Zrobię mu ogłoszenia, a Edytka zrobiła mu już FB

Będę o nim pisać,wklejać zdjęcia, karmić go, przytulać, chodzić do weta, ale domu dać mu nie mogę



Tu zdjęcia Bazylego i link do FB.
viewtopic.php?f=13&t=123050&start=615