Przyszedł czas na porządki

Wątek ten jest kontynuacją mojego poprzedniego wątku
viewtopic.php?f=13&t=130055 Poprzedni wątek nieco się rozrósł, dwa kotki już w DS, jeden w DT. Aby było przejrzyściej, w tym wątku bohaterami będą tylko kociaki, które zostały u mnie:
Miś / Łobuziak - kocuro niezwykle inteligentne. Wszelkie przeszkody są po to, by je pokonywać, wszelkie nowości-by nauczyć się z nich korzystać

Jak przystało na jedynego kota płci męskiej, najwięcej rozrabia, prowokuje do zabawy, jest nauczycielem i przewodnikiem młodszych sióstr. Nieustannie robi podchody, by poznać bliżej naszą kotkę rezydentkę i absolutnie nie przejmuje się jej niezadowoleniem. Jest też najbardziej niezależny-lubi pieszczoty, ale to on decyduje, kiedy.

Naturalnie, jak już się coś zwali, urwie czy rozsypie, należy udawać- "przecież tylko spójrz na mnie, jestem taki niewinny"
Miś-super kot-w nowym domu od 6 listopadaGapusia- Gapulina-Gruchalina vel Dzidzia Należy do grupy kotów wiecznie żebrzących, bo naturalnie przyprawione, smażone, a najlepiej z talerza, jest najlepsze

A jeszcze jak się poszczęści, to jakiś kubek z niedopitym mleczkiem się znajdzie i zanim zauważą, coś niecoś się wypije

To nic, że potem ledwo do kuwety doleci, albo i nie

Uwielbia wręcz być noszona na rękach, szczególnie przez moją córkę, która mówi o niej "Moja dzidzia malutka"

A Gapusia bardzo wczuwa się w tę rolę. Wywala brzucho, wtula się i mruuczy. Jest też bardzo całuśna i uwielbia lizać

Ale to nie jedyna jej rola. Gapula udaje, że jest gołębiem, nie kotkiem i w związku z tym nie miauczy, lecz grucha. Gruchając upomina się o jedzenie, zabawę, przytulenie, głaski. Jak chce pogadać, też grucha




Gapulinie ciężko robi się fotki, ponieważ natychmiast pędzi zbadać aparat, tak ma od maleńkości
Od 17 września Gapusia w nowym domku
Cheetah- Nalepka/ Przylepka/ Niunia- kicia, której się w główce poprzewracało równo tydzień temu

Imię Cheetah (Pantera) otrzymała nie tylko ze względu na swój wygląd, ale przede wszystkim charakter. Była absolutnie niezależna. Przychodziła, gadała i łasiła się-owszem-ale przez ponad cztery miesiące nie dawała sie za nic w świecie dotknąć. Po prostu wiała z szybkością błyskawicy. Jeszcze jako o połowę mniejsze kocię złapała mysz

a co najlepsze-nie dała jej sobie odebrać nawet własnej mamie. Jeść też musiała osobno, jeśli którykolwiek z jej rodziny próbował podejść do miski-atakowała ostro. Stroszyła się i warczała na moją kotkę.W zeszłą środę nagle dała się wziąć na ręce

Od tego czasu jest mega miziakiem! Kilka razy dziennie musi być wzięta na ręce i wypieszczona, inaczej chodzi przy nogach i miauczy rozdzierająco

Na rękach-obłęd-tuli się do nosa, karku, ust, piersi, wciska nos pod pachę, patrzy głęboko w oczy. Co najdziwniejsze-ostatnio odwiedziła mnie moja mama i to właśnie Cheetah dała się wziąć na ręce "nie swojemu ludziowi". Przestała też stroszyć się na moją kotkę, a miski nie broni już tak zaciekle-co najwyżej powarczy pod nosem




A taką Cheetah robiła do niedawna minę, kiedy widziała dłoń- szok i przerażenie:

Kto zna wątek poprzedni, ten wie, kto nie zna, streszczę. Kociaki mają prawie pięć miesięcy. Urodziły się w ogródku sąsiada w stercie śmieci, miały jeszcze siostrę i braciszka. Ze względu na swoją kotkę i warunki mieszkaniowo-finansowe nie mogłam wziąć sześciu kotów do siebie. Założenie było takie-ogłaszać i karmić, ale nie oswajać, aby były bezpieczniejsze. Znalazł się DT dla kocurka, ten dom doradził mi, aby je oswoić, bo jako takie dzikusy nie maja szans. I tak się to potoczyło. Mama została wysterylizowana, niedawno znalazła wraz z jedną z małych koteczek domek stały, obie pojechały do Torunia. Rudy Staś jest forumowym DT .
Zostały trzy wspaniałe, kochane, zabawne i mądre kotusie. Z ogłoszeń na razie cisza. Zastanawia mnie, czy nie wykasować tekstu, że mieszkają w ogrodzie, ponieważ one od dłuższego czasu spędzają 3/4 doby w domu. Niestety ku rozpaczy mojej kotki

, która jak je widzi, stara się "nieistnieć" Robi się zimno, a ja nie mogę na prawdę przygarnąć maluchów i jestem przerażona wizją jesieni i zimy, z moją wyalienowaną kotką. Oraz z tupiącymi i rozrabiającymi w nocy maluchami, kiedy dzieci muszą się wyspać przed szkołą. Mieszkanie jest ogrzewane kozą i niestety nie ma możliwości zamknięcia którychkolwiek drzwi. Wiem, że powinnam maluchy zaszczepić, zbliża sie też nieubłagalnie czas na sterylki i kastrację, a to przerasta moje możliwości finansowe. Nie jestem domkiem idealnym, nawet na tymczas

Dlatego ponawiam prośbę o domki choćby tymczasowe

Wiem, szanse marne
