Koko i Soda są bezpieczne, mają dach nad głową, pełne michy i łosia, który gania po chałupie z wędką, coby się kotecki rozruszały


Za jakieś dwa - trzy tygodnie będą obchodziły pierwsze urodziny.
Obie są podopiecznymi Fundacji Miaukot. Wygrzebano je z megazapchlonej piwnicy latem minionego roku. Jedyny w rodzinie chłopak, Wowek, jest już w swoim domu, dziewczyny wciąż czekają.
Są zadbane, zdrowe, wysterylizowane, odrobaczone, zaszczepione, mają książeczki zdrowia. Bezbłędnie kuwetkowe.
Minus - płochliwe. Robią postępy, ostatnio coraz wiesze, ale przyszły opiekun musi się liczyć z tym, że będzie musiał poświęcić im wiele uwagi.
Ich historię i postępy w oswajaniu można śledzić na stronach ich blogu (zakładka: kroniki rodzinne). Nie będę przepisywać wszystkich notek, bo to bez sensu: kto ewentualnie zainteresuje się padalcami małymi, będzie mógł prześledzić wszystko po kolei na blogu właśnie, kto nie jest zainteresowany - i tak nie spojrzy


Coś o charakterkach dziewczyn:
Koko - Kokuś - Kokodylek (nie że krokodyla przypomina, tylko ładnie dyla daje



Wygląda zabawnie: ma krótsze, podkręcone wibryski, nieco opadnięte powieczki, na tylnych nogach zabrakło burego futerka i zamiast skarpetek nosi białe podkolanówki, krótkawy ogonek. No i creme de la creme: uroczy zezik

Soda - Słodzian (kiedy chciała pozagryzać mnie, weta i dwie wetki, ale to dawno było

Obie są bardzo żywe (kiedy akurat nie śpią

Na blogu zdjęcia, filmiki, historie o brokułowym złodzieju, kocie w butach, pająku naturyście i takie tam inne przypadki z życia dziewcząt

Zaraz dodam fotki. Boję się, by mi posta nie pożarło
