Czwórka 5-tygodniowych maluszków mieszkała pod blokiem na jednym z kieleckich osiedli. Problemy zaczęły się, gdy się okazało, że są chore na koci katar. Teraz mieszkają u mnie w piwnicy w klatce. Mają strasznie zaropiałe oczka, kichają, ciężko im się oddycha przez zapchane noski, jedna kotka nie chce nic jeść. Karmię je ze strzykawki mlekiem dla kociąt, bo karmy w ogóle nie jedzą.Dwa kocurki: Maniek i Leoś mają spory apetyt i są trochę zdrowsze od dwóch kotek o imionach: Mia i Mimi. Mia je chociaż trochę, ale gorzej jest z Mimi. Dzisiaj udało mi się dać jej na siłę 3 strzyknięcia mleka ze strzykawki. Ale kopała i drapała mnie, próbowała uciekać. Ma taki wzdęty brzuszek

Najgorsze jest to, że jeśli kocięta nie znajdą w najbliższym czasie domu, to trafią z powrotem pod blok

Myślę, że najlepsze byłyby domki wychodzące, bo uważam że tak jest dla kotów lepiej, zwłaszcza wychowanych na wolności (oczywiście jeśli okolica jest spokojna, nie ma żadnej ruchliwej ulicy). Mam w domu 2 koty, obydwa wychodzące i myślę, że są szczęśliwsze tak, niż gdyby miały całe życie spędzić zamknięte w jednym domu.
A oto zdjęcia kotów:
Maniek



Leoś



Mia



Mimi


Cała czwórka
