Tusia pojawiła się u p. Agnieszki kilka miesięcy temu. Najpierw tajemniczo przemykła przez podwórko, potem trzymała się z daleka, ale czasami przysiadała i obserwowała. Podchodziła coraz bliżej, ale zawsze zachowywała pewien dystans.
Pani Agnieszka ma 5 kotów, które zjawiały się i zostawały, bo do każdego bardzo się przywiązywała. Podobnie jak do ślimaka o imieniu George, którego znalazła zimą w sałacie i postanowiła ocalić przed pewną śmiercią, dokarmiając m.in. chrupiącą marchewką, którą George się wprost się zajada.
Tusia musiała wyczuć dobra aurę tego domu i postanowiła zostać. Pani Agnieszka zaczęła dokarmiać także i ją. W taki właśnie sposób, kotka z dość dzikiej zaczęła się coraz bardziej otwierać, nadal jednak trzymała się na pewna odległość. Tusia od początku, gdy się pojawiła nie miała stopy, nie przeszkadzało jej to jednak w normalnym funkcjonowaniu.
4 marca, gdy 5 kotów p. Agnieszki smacznie spało, a George chrupał w słoiku swoją marchewkę wydarzyło się coś tragicznego...
Sąsiedzi pani Agnieszki zaalarmowali,
że pomiędzy słupkami betonowego ogrodzenia wisi kot... P. Agnieszka wiedziała już o którego kota chodzi, ponieważ Tusia nie przyszła wieczorem na posiłek, rano też jej nie było. Wszyscy pobiegli kotce na ratunek, ale
kotka zakleszczyła się i nie mogła się wydostać. Wisiała głowa w dół, na kikucie. Była wykończona, resztką sił fukała na wszystkich, pozwoliła do siebie dojść tylko pani Agnieszce. Ta wydobyła ją z ogrodzenia i szybko zawiozła do lekarza, bo sprawa wyglądała bardzo poważnie –
z kikuta sterczały gołe kości. Kotka, która do tej pory trzymała dystans, teraz zupełnie oddała się w ręce przyszywanej opiekunki, prawdopodobnie była w szoku.
Łapa okazała się połamana, wyglądało to naprawdę drastycznie. Lekarz zdecydował o amputacji łapy aż do uda. Operacja udała się, a po niej kotka wróciła do domu p. Agnieszki. Po tygodniu od operacji z rany zaczęła lecieć krew oraz zaczęła podchodzić ropą. Kotka dostał antybiotyk, codziennie jeździła na zastrzyki.
Obecnie ma się już dużo lepiej, wszystko dobrze się goi, a kotka potrafiła odnaleźć się w nowej sytuacji (choć właściwie na 3 nogach poruszała się już od dawna).
Szukamy kochającego domu dla Tusi, do którego będzie mogła trafić jak tylko dojdzie do siebie u p. Agnieszki.
Bardzo chcemy pomóc p. Agnieszce w walce o zdrowie bezdomnej kotki, tym bardziej, że ogromnie doceniamy jej miłość do zwierząt.
Dlatego zwracamy się do Państwa z prośbą o zbiórkę pieniędzy na leczenie kotki Tusi.
Dotychczasowe koszty w lecznicy to ok. 350 zł (ta kwota może się jeszcze zwiększyć). Poniżej zdjęcia kotki kilka dni po amputacji :