Z opisu wynikało, że kocięta nie zachowują się normalnie. Powiedziałam, aby mi je przywiozła...
Za jakiś czas pani podjechała super extra samochodem i z bagażnika wyciągnęła kartonik. W nim leżały dwa ciałka. Tylko tak to mogę określić, bo jak wzięłam Blejzi do ręki to była zimna i nie ruszała się. Myślałam, że nie żyje. Biber był w nieco lepszym stanie.
Aż chciałam zapytać, dlaczego tej pani wydawało się, że te kocięta są chore, skoro ewidentnie to widać, ale nie wdawałam się w dyskusje.
Zabrałam maluchy do domu i zastanawiałam się, jak zorganizować teraz życie. Od następnego dnia zaczynałam nową pracę, a malce, widać, potrzebowały stałej opieki.
W domu okazało się, że Blezji jednak żyje, chociaż termometr nie chciał wyczuć jej temperatury - na moje oko miała ok. 35 stopni i to byłyby jej ostatnie chwile. Zaraz zatem oba kociaki dostały ciepłe kroplówki. Do weta było już za późno, bo był wieczór.
Całą noc malce dostawały kroplówki i kocie mleko do pysia. Wierzyłam, że tylko nie mają siły jeść, ale potrafią.
Rano wolontariuszka pojechała z nimi do weta, bo ja byłam już w pracy od 6.
Okazało się, że chyba dokonałam cudu, bo Blejzi temperatura wzrosła do 38, ale maluchy nie jednak potrafią jeść. Biber ma zapalenie płuc i w ogóle są w opłakanym stanie.
Na dwa tygodnie udało się malce umieścić u wolontariuszki - dzięki temu miał je kto karmić.
Po postawieniu odrobinę na nogi kocięta wyglądały tak:
Blejzi


Biber


Przez dwa tygodnie wolontariuszka podawała malcom kroplówki, karmiła, podawała krople i zastrzyki. Maluchy stanęły na nogi.
Niestety, nie udało nam się uratować oczu Blejzi.
Teraz malce mieszkają u mnie i czekają na swój wymarzony domek.
Biber jest pieszczotliwie nazywany u nas Bimbrem. To przesłodki łobuziak, który czasem broi, ale jak przyjdzie do człowieka, to tylko słodko mruczy.
Blejzi jest nazywana też Gienią. Świetnie porusza się po mieszkaniu i orientację traci tylko wtedy, jak się czegoś przestraszy. Ze względu na to, że jej oczyma jest słuch, nie łatwo się zorientować osobie postronnej, że nie widzi, ponieważ musi poruszać głową, aby łapać dźwięki i wygląda, jakby się rozglądała. Jak tylko usłyszy człowieka, od razu próbuje władować się na ramię, bo to jej ulubione miejsce leżakowania.
Teraz malce wyglądają tak:
Biber



Blejzi



Kociaki świetnie dogadują się z psem i innymi kotami, zarówno młodymi, jak i dorosłymi.
Mam nadzieję, że kogoś zauroczą i znajdą cudowne domki.
Zainteresowanych zapraszam na http://www.kociadolina.pl do wypełnienia ankiety adopcyjnej.