To kocięta złapane przez annskr. Gdzie? Nie mam pojęcia, ale dopytam jeszcze. W każdym razie musiały być bardzo zagłodzone… bo wsuwają na potęgę.
Kociaki zostały podleczone, nie kichają, oczka ładne, dostają krople floxal i czyszczę im uszy. Mają się dobrze. Kpy ładne.
Rozrabiają, i to jak!
Jedno, co mnie niepokoi to matowo-zrudziała sierść u chłopca i strupek na nosie u dziewczynki. Chwilowo jestem uziemiona (zapalenie oskrzeli), więc siedzę w Łodzi, maluszki ze mną, ale gdy będę na chodzie ruszymy do weta, bo coś mi się nie podoba.
Gdy te dwa wypłoszone lemury przyjechały, czmychnęły za tapczan i siedziały tam przez całą noc. Ale minęło trochę czasu i już czują się bardziej zadomowione.
Kociaki otrzymały imiona robocze: Birbo i Birba, ale ja oczywiście musiałam wtrącić swoje trzy grosze i przechrzciłam maluchy po mojemu.
A zatem:
Facecik, Tytus. Niewiasta – Viola.
Czarne, ok. 3 miesięcy. Niebawem zostaną zaszczepione.
Można się już ustawiać w kolejce.


Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us