Poszłyśmy do sąsiadów po klucze od piwnicy. Okazało się, że piwnica jest nie używana, że tylko jedna pani ma klucze, a ona nie za bardzo chciała z nami gadać. Po negocjacjach i małym przekupstwie dała nam klucze. Ponieważ przez szparę do piwnicy widziałam zazwyczaj kota, który wydawał mi się na tyle duży, że można by go wysterylizować chciałyśmy wyłapać koty na sterylkę i wypuścić je na tym podwórku, robiąc jednocześnie możliwość zejścia do piwnicy.
Niestety wczoraj, okazało się, że tylko to jedno kocie jest większe. Pozostałe są za małe na sterylkę na już. Kociaki nie wychodziły w ogóle z tej piwnicy. Póki były mniejsze pewnie jadły to co im kotka przyniosła. Prawdopodobnie też nigdy nie piły wody. Chyba ostatnim ich płynnym pokarmem było mleko kotki. Jak można się domyślać, nie są w dobrej formie. Trzeba je odkarmić, nie mówiąc już o innych zbiegach typu odpchlenie, odrobaczenie. Na szybko tego wszystkiego zrobić się nie da przy takim stanie kotów. Po czasie kiedy to zrobimy nie wiem, czy będą się nadawać jeszcze na życie kota podwórkowego w centrum miasta, przy ruchliwej ulicy z dwóch stron budynku /brama przejściowa/.
Nie mamy dla nich domu tymczasowego, tym bardziej domu stałego. Tam, gdzie obecnie są mogą zostać przez najwyżej tydzień. Jesteśmy na maxa przekoceni i nie damy rady w najbliższym czasie je u siebie upchać.
Kociaki szukają na cito domu stałego, lub tymczasowgo, Pokryjemy koszty leczenia i szczepienia.
Jeżeli domu nie znajdą będziemy musiały je wypuścić w tym miejscu z którego je wzięłyśmy. Nie mamy innego wyjścia, bo przy obecnym stanie adopcji szybko nam się miejsce nie zwolni.










Na zdjęciach tego nie widać, ale fureka są wyleniałe, pozlepiane, bardzo rzadkie. Oczka malutkie, jak zobaczyły światło to oczy zamykały. W tej piwnicy nie było żadnego źródła światła oprócz szpary pod schodami .
Na bieżąco będę informować o stanie kociąt, ale jak nie znajdziemy domu to cały nasz wysiłek pójdzie na marne, bo w piwnicy i na tym podwórku maja małe możliwości przeżycia
