W małej wiosce, gdzie mam działkę, co roku rodzi się kolejna porcja kociąt i co roku większość z nich, jesli nie wszystkie, przez zimę wymiera. Leżące w różnych kątach zamarznięte małe kocie ciałka to już norma. Jeśli jakiemuś maluchowi uda się przeżyć i dorosnąć, najczęściej szybko ginie pod kołami samochodu - w ciągu ostatniego miesiąca już dwa koty tuż obok mnie straciły życie rozjechane przez piratów drogowych.
W tym roku urodziło się jak na razie ok. 10 kociąt, kolejne kilka jest w drodze. Pięć brzdąców pięknie się rozwija pod okiem troskliwej Kociej Mamy, kociaki drugiej kocicy, która zginęła niedawno pod samochodem, nie wiem, gdzie się podziewają - jeden z nich przydreptał raz za mamą w odwiedziny do domostwa Kociej Mamy i został, mama już po niego nie wróciła... Teraz mieszka wraz z piątką koleżanek i kolegów, ale jest wyraźnie wyobcowany, ucieka, chowa się, nie chce się z nimi bawić

Maluchy są słodkie i urocze, wyjątkowo proludzkie, choć mieszkają w komórce na wsi. Garną się do ludzi, uwielbiają głaski i zabawy. Jak przyszłam do nich jednego poranka, to cała zgraja, która spędziła noc samotnie bez mamy, która nocowała na ganku u sąsiada, od razu przyleciała do mnie głośno się drąc, jakie to one są głodne i nieszczęśliwe



Maluchy jakos się trzymają, są w miarę zdrowe, ale niedożywione, i niektóre mają problemy z oczkami - trzy maluszki mają po jednym oczku mocno zaropiałe, potrzebują stałej opieki i zakraplania oczu.
Kontakt: 600 279 666.
Filmiki!:
Tak się bawimy

I tak: http://www.youtube.com/watch?v=eANdM8pqWAU
Zaczepiamy dużych: http://www.youtube.com/watch?v=F6O9geJZN8w
I tu też

Migotka: "Domek?!"
