Wczoraj wieczorem Wiedźma_65 pisze do mnie:
- mam małego kociaka
- skąd ???
- pukał do Goski_BS do okna
- aha....
ale zaraz, zaraz Gośka mieszka na pierwszym piętrze
Gośkę zaniepokoiło darcie kociego ryjka za oknem, popatrzyła i wypatrzyła małe kocię na drzewie na wprost okien. Pierwsze co zrobiła, to odliczyła maluchy w domu (wiadomo, siatkę w oknach da się sforsować, jak kot się bardzo uprze), ale wszystkie obecne. No to poszła z mięsem nęcić.
Przyszło do ręki. Niedzikie, mruczące...
Spakowała w transporter i zataszczyła do hoteliku.
Po dzisiejszym przeglądzie u weta:
Chłopak, w miarę zdrowy tylko trochę biegunkuje, oczka, nos czyste, uszy czyste, pcheł brak, wiek ok 7 tyg. Został odrobaczony.
Brak syndromu kota głodnego - nie rzuca sie na miskę. Świeżo wyrzucony z domu ?
Ja rozumiem, ze natura nie lubi próżni, ale bez przesady.
Ledwo Heniu poszedł na swoje i Magdaradek uproszona zabrała do siebie Celinkę, Wiedźmy rezydentka miała mieć miesiąc oddechu przed ewentualnym przechowaniem Celinki na czas urlopu Magdy a tu taki kwiatek
Konkluzja?
Gośce trzeba kupić zatyczki do uszu
A oto główny bohater opowieści - Franciszek: