» Śro lip 07, 2010 10:36
Re: 17 letnia kotka ma guzy na listwie mlecznej-operować? :(
info od piołun z dogo:
Kicia właśnie chodzi po laptopie, ociera się o moją dłoń i nie pozwala pisać, jej imię nadane przez "kochającą właścicielkę" to "Mały", była kotkiem wychodzącym, a raczej całe dnie spędzała na dworze, bardzo często rodziła dzieci, około 10 lat temu namawiałam jej "Panią" by pozwoliła mi ją wysterylizować, nie udało się, "nie pozwolę ją oszpecić" - taka była argumentacja. 5 lat temu Mała wylądowała w piwnicy na stałe, kilka razy miała dzieci, jedne przeżyły, inne były zabite, pijany sąsiad chodził i opowiadał z dumą jak zabił drągiem jednego z jej kociaczków, alarmowałam w Schronisku, w Straży Miejskiej, W Urzędzie Miejskim, w Administracji. Przyszli raz z klatką drucianą i gonili po piwnicach robiąc hałas, oczywiście nic nie wskórali.
W sobotę, Mała stała na parterze klatki, zdezorientowana, nie wiedziała gdzie iść, pod drzwi domu, gdzie mieszkała czy do piwnicy... Oczy pełne niepokoju, jedno oczko zaszło już mgłą /musiała kiedyś otrzymać niezłego "raza"/, prosiła mnie o pomoc. Do mnie nie podchodziła, ale nie uciekała, pamiętała, jak trzy tygodnie temu złapałam ją i wsadziłam do transporterka, wówczas wyczułam pod dłonią guzy, ale wtedy myślałam że karmi, że gdzieś ma swoje małe dzieci, więc po konsultacji z Budrysem - wypuściłam ją.
Teraz z pomocą przyszła moją córka. Mała /kotka/ była w domu gdzie były dzieci, była dziewczynka dokładnie w wieku mojej córki, więc nie bała się Moniki, dała się złapać. Monika oddała jej swój pokój. Zapach w domu nie do wytrzymania, coś pomiędzy zepsutą rybą a starym mięsem. W poniedziałek okazało się, że to uszko, dostała antybiotyk, krople. Zapach znikł, pomału oswaja się. Mam dwa psy schroniskowe, drugiego kota ze śmietnika / wyrzucony dwa dni przed Wigilią, polany wodą na - 15 stopniowy mróz, uratowany przed zamarznięciem - ale to inna historia/, zwierzaki zaczynają się sobą interesować, Ferdek już próbował atakować "Małą", ale ona uciekła do swojego pokoju, ma zrobioną kryjówkę w szafce w biurku. Myślę, że jakoś wzajemne stosunki pomiędzy zwierzętami się ułożą.
Teraz przed nami kolejne wezwanie, opieka weterynaryjna.
Zapytacie dlaczego dopiero teraz ją wzięłam z piwnicy, gdzie tyle niebezpieczeństw, strach i ból. Poprzednia właścicielka oddała ją pod opiekę innej sąsiadce, która uważała, że jej miejsce to piwnica, dokarmiała ją i jej dzieci, kupowała szyneczkę, smażyła jajecznicę /naprawdę nie przesadzam/ i awanturowała się z sąsiadami, którzy byli przeciwni mieszkającemu kotu w piwnicy, nie rozumiała tylko jednego, że kot nie może trzy razy w roku rodzić dzieci i być narażony na tyle niebezpieczeństw, mam w klatce i w bloku prawdziwych wrogów zwierząt, którzy mnie i moją rodzię uważają za nawiedzeńców. Obecnie nikt nie wie, że kot jest u mnie, znikł i pewnie wszyscy się cieszą, że w klatce przestało śmierdzieć.
Szkoda, że dopiero teraz, ale przynajmniej tyle mogę jej dać, godną starość bez lęku i obawy o jutro. Szukam dla niej domu, gdzieś poza Żywcem, trochę się boję, że jak wydobrzeje, będzie chciała uciekać pod drzwi swojego poprzedniego domu, albo znowu do piwnicy, to też był jej dom, przez ostatnie 5 lat.
Jeśli ktoś może pomóc w znalezieniu domu - bardzo proszę w imieniu koteczki - staruszki.
Jeśli możecie pomóc w utrzymaniu koteczki, w opłaceniu weterynarza, potrzebnych badań - bardzo dziękuję.
Piołun - Mama "Hipcio".
*****
prosimy o jakiekolwiek wsparcie
piołun jest juz od jakiegos czsu bez pracy moze ktos wie o jakiejś pracy dla germanistki?
ma córkę, koty i psy na utrzymaniu a wiadomo jakie sa to koszty
wizyta u weta na razie wyniosła 60 zł...
przyda sie żwirek , Kropeczka bardzo lubi mokra karmę
prosimy o pomoc!
na necie z doskoku : kontakt: 607 488 598
