w tym rzecz, ze nie szukaja!

zadnych ogloszen, zadnego rozpytywania. dowiedzialam sie od dziecka, ktore wczesniej opowiadalo mi o kotku. po prostu postanowili oddac do schronu i dlatego tez zareagowalam.
zreszta juz wczesniej mialam te rodzinke na oku, bo mieli do wyboru dwa koty od znajomego i mala mi wygadala, ze polecano im innego, ale byl "jakis taki za spokojny". zapachnialo mi to potencjalnym pozbyciem sie kotka, gdy wyrosnie z psot albo zacznie psocic za bardzo. dlatego wypytywalam mala co jakis czas, jak sie ma kocina.
dzieci sa szczere i latwo od nich wydobyc to, czego nie dowiemy sie od doroslych.
matke troche zjechalam, ale nie na tyle, na ile chcialam, bo niestety u nasz w szkole rodzic rzadzi i moglabym miec klopoty.
zdjec nie zrobila, bo "aparat sie rozladowal"...
dziekuje Wam za zainteresowanie, jakos mi lzej na duszy
kciuki nadal potrzebne.