Duszek to młody kot w wieku około dwóch lat. Przybłąkał się w miejscu karmienia kotów wolno żyjących na początku jesieni. Był przez nie przeganiany, jednak jakoś sobie radził. Na początku listopada po prostu wszedł na ręce karmicielce i tak mi go przyniosła. Na rękach.
Okazało się, że to domowy, oswojony kot. Wypadł z okna? Dojrzał, zaczął brzydko pachnieć i wyrzucono go? Nie wiadomo.
Był chory. Natychmiast poszłyśmy do weterynarza. Miał zapalenie krtani i zapalenie spojówek tak silne, że nie mógł patrzeć spod opuchniętych, przekrwionych powiek.
W tej chwili jest już całkowicie zdrowy. Został odpchlony i odrobaczony. Miał zrobione testy na Fiv i Felv. Wyszły ujemne.
Jest dwukrotnie zaszczepiony. Został też wykastrowany.
Duszek jest dużym, pięknym, burym kotem z wielką misiowatą głową. Jest bury, pręgowany. Ma białe skarpetki, na przednich łapkach krótkie, na tylnych dłuższe.
Na piersi piękny biały żabot.
Nie wiem, jak wyglądało jego życie wcześniej. Mam wrażenie, że był bity. Na wyciągniętą w jego kierunku rękę reagował strachem. Kulił się. Potrafił w obronie mocno ugryźć lub podrapać. Teraz zdarza mu się to coraz rzadziej. Wobec mojego sporego, łagodnego psa zachowuje spokój.
Moich kotów się boi i ma z nimi ciągłe zatargi.
Duszek szuka domu. Spokojnego. takiego, który zrozumie, że kot nie od razu wskoczy na kolana i będzie chciał być głaskany. Domu, który da kotu czas na oswojenie.
Duszek będzie umiał wynagrodzić domkowi cierpliwość. Bo już teraz potrafi pięknie mruczeć i ocierać się. Zdarza się, że przyjdzie już trochę posiedzieć na kolanach, choć wciąż jest jeszcze bardzo nieśmiały.
To pierwsze zdjęcie Duszka w moim domu:
