Wróciłam z pustego siedliska podopiecznych . Są, ale biegają pod samochodami, chyba się tam dogrzewają - zmieniam ten wpis: samochody zamarznięte po nocy, bo święta a kociny uciekały przed psami .
Doniosłam tą drugą budkę. Mam wrażenie, że byłam obserwowana z parterowego okna.
Cały czas myślę, jak by tu małe złapać rano. I wiem ,że kocice będą mi przeszkadzać, a te wszystkie gałęzie z kolcami przy budkach to horror dla mnie, choć dla nich ostrzeżenie i obrona przed psami. I co będzie jak złapie się tylko jedno lub któraś z kocic? Podrostka chyba rujkuje, bo tarza się po chodniku. Ona więc też na sterylkę. Ale jak ja sobie poradzę z kotami, które mnie nie znały? Tylko matkę znałam stąd z widzenia i dokarmiania od lipca br. Ale ponieważ też nie widziałam jej IX-XI ( pewnie siedziała z nowonarodzonymi małymi) myślałam, że pewnie ma dom, tylko jest wychodząca. W lipcu była jeszcze szczupła i radosna. A teraz w mrozy w zaawansowanej trzeciej już ciąży.

. Sterylka, lecz co potem?