Umrzeć - tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.
Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
I żadnych skoków pisków na początek.
(W. Szymborska)
Bonduś miał kiedyś swoją Panią, kogoś, kogo bardzo kochał, żył sobie z nią spokojnie, mieli siebie i byli szczęśliwi, ale pewnego dnia Pani trafiła do szpitala, z którego już nie wróciła.
Bond początkowo czekał na swoją Panią, wierzył, że wróci, podbiegał do drzwi, gdy tyko usłyszał ruch na korytarzu podbiegał do drzwi z nadzieją, że może jego Pani wraca.
Z czasem tracił wiarę, że Pani wróci, przestał podbiegać do drzwi, leżał na łóżku i nie chciał żyć, został sam w pustym pokoju i cóż miał robić, poddał się.
Rodzina postanowiła sprzedać mieszkanie, ale przecież jest tam kot, wspólnie ustalono, że kot trafi do schroniska.
Bond to koci senior nie wiadomo ile ma dokładnie lat, ale nie mniej niż 8-10, taki kot nie poradzi sobie w schronisku, staruszek z trzema zębami, kot, który cale życie spał na kanapie ze swoją ukochana Panią. Tak oto Bond trafił do nas.
Bonduś to przekochany kot, spokojny i bardzo grzeczny widać, że mieszkał ze starsza osoba, nie przyzwyczajony do takiej ilości kotów i to głównie młodzików, żle się u nas czuje, denerwują go wieczne galopady dzieciarni po jego głowie.
Najchętniej leżałby blisko człowieka i mruczał, bardzo lubi spać pod kołdrą przytulony do ludzia. To straszny gaduła i pyskacz, gdy po dłuższej nieobecności wracamy do domu to zawsze musimy wysłuchać pretensji i żalów Bondka, musi nam powiedzieć, co o tym myśli, ale gdy tylko usiądziemy w fotelu przybiega natychmiast, robi łapkami masaż brzucha glośno mrucząc przy tym.
To koci anioł na ziemi, tak kruchy i zagubiony, tak bardzo potrzebujący oparcia i swojego własnego człowieka, którego mógłby oddać całe swoje kocie serduszko.
Bond ma przed sobą jeszcze kilka lat życia, tak bardzo chciałby je spędzić ze swoimi ludźmi.
Bonduś jest niekłopotliwy, pomimo braku ząbków świetnie sobie radzi z jedzeniem, jest wykastrowany i gotowy do pokochania od zaraz.
Bonduś może mieszkać z innymi kotami, starszymi i spokojnymi, młodziki go zamęczaja.