

Wczoraj, kiedy wracałam ze spaceru z psem, bardzo zamyślona i mocno przygnębiona, usłyszałam odgłos, który powtarzał się regularnie i który początkowo wzięłam za płacz dziecka. Jednak po chwili dotarło do mnie, że to kocię maleńkie rozpacza straszliwie. Zlokalizowałam stwora na drzewie po drugiej stronie ulicy. Stwór rozpaczał tym rozpaczliwiej, im bliżej niego byłam. Kiedy znalazłam się tuż pod drzewem, zobaczyłam przerażonego, brudnego i mokrego maluszka, który był tak mocno zdeterminowany i który tak bardzo chciał do ludzia, czyli do mnie, że skoczył z wysokiej gałęzi wprost na moje plecy. Co miałam robić? Zapakowałam stwora pod kurtkę i do domu. Stwór umościł się wygodnie pod kurtką, od razu zapuścił traktor i wykazywał zero jakiejkolwiek krępacji. W domu wysuszyłam maluszka, nakarmiłam i.... no właśnie, dopiero tu przyszło olśnienie, że nie bardzo mam co z nim zrobić. W domu wojna kocio-psia (tymczas owczarek niemiecki i 3 koty własne), spore braki finansowe i wizja tż, który po przyjściu z pracy morduje mnie na widok kolejnego prezentu na czterech łapach... Tż, jak mogłam się tego domyślić, zadowolony nie był. Co więcej, postawił mi ultimatum, że mały (bo stwór to chłopak) ma zniknąć jak najszybciej. Wobec tego błagam o pomoc-- o tymczas dla tego leśnego duszka. Inaczej będę musiała wynieść go na dwór, a bardzo nie chcvę, bo coraz zimniej i mały nie przezyje. Poza tym, on tak bardzo chce do ludzi.
Fotki wrzucę dziś wieczoram, a najpóźniej jutro. Kotek ma ok 2 miesięcy, jest biały ze smieszną czarną łatką na nosie i dwiema małymi łatkami na grzbiecie. Jest oswojony, widocznie miał kontakt z ludźmi, bardzo przyjazny. Psy i inne koty to dla niego no problemo

BŁAGAM O POMOC, O DT DLA MAŁEGO!!!