Dzisiaj było karmienie darłowskich. One to tam chyba mają jedzenie, bo niezbyt specjalne rzucały się na moje żarełko

Ja poleciałam do małych, a siostra polowała na jakiegoś kota

No i zaczepiła ją jakaś babka i poprosiła o pomoc przy kotach. Jak wróciłam od maluchów, poszłyśmy pod wskazany adres i Pani pokazała nam kotki. Chodzi o sterylkę. Pani zgłaszała się już i do weta i do urzędu miasta, ale wysterylizują wtedy, gdy dostarczy kotki... Tylko jak ona miała je złapać, jak to tez dzikusy... A ona bez żadnej łapki, transportera itp. Na dniach ma pójść do gminy i zrobić trochę zamieszania z tymi sterylkami, bo przecież niedługo będą maluchy. Kocice są zadbane; mają jedzenie, są tłuściutkie, nie kichają, tyle, że się mnożą. Jakaś starsza kobieta je dokarmia, a jej mąż pozbywa się maleństw...

Jedna kotka jest już bardzo gruba. Jest ich tam około 4-5. Ta sama ulica, tyle, że kamienica inna...









