Z tego co widzę odwiedzając koty, to jedzenia mają pod dostatkiem. Może nie jest to coś baaardzo super, ale zawsze coś zjedzą i nie będą głodne. Widziałam też kilka razy, jak mieszkańcy rzucali im coś do jedzenia. Piwnicę też mają otwartą. Aż tak strasznie zimno tam nie było. Mają tam sporo kartonów i innych rzeczy, piwnica zagracona strasznie i zabrudzona. Największy problem, to właśnie dopilnowanie, żeby nie było kolejnych maluchów.

Zostały mi tam jeszcze na pewno 2 kotki + matka maluchów, która żyje po drugiej stronie ulicy. No i ciężko też z maluchami. One tam na tym mrozie, matko

Jak raz je widziałam, to szok. Siedziały biedne na tym lodzie, śniegu i siarczystym mrozie, pod chmurką wtulone w siebie

Jak będę w Koszalinie, to dostanę dla nich budkę, ale to i tak nie zastąpi im domu

Może oferuje ktoś chociaż DT?
