Zawiozłam dzisiaj Gaję do nowego domku. Gdzie czekał na nią rudo-biały kocurek z brązowymi oczami, o wdzięcznym imieniu Maurycy i mocno nagannych manierach
Wygląda na to że Gaja - a właściwie Tosia, bo takie będzie miała imię - polubiła mizianie w wykonaniu nowej opiekunki, co prawda była miziana w transporterku, ale wyglądało że się nadstawia. Na Maurycego patrzyła spokojnie. Za to on... olał ją
Przez dłuższy czas nawet się nie zainteresował transporterem, bo nowa wędka była o wiele bardziej interesująca. Jak w końcu zobaczył kicię, zamarł na chwilę z "robalem" w zębach, po czym wrócił do zabawy.
Zanim wyszłam, zdążył się już trochę bardziej zainteresować nową koleżanką, zerkał na transporter z odległości półtora metra, trochę posykiwał.
Mam nadzieję że się dogadają!