Hej Hej HejNo co tu nikt nie zagląda buuu
Mam nadzieję, że nie piszę tak sobie…..w przestrzeń
Okropny tydzień, naprawdę okropny, ale od początku:
Egzaminy:Dziękuję, za życzenia i trzymanie kciuków, które przyniosły efekty.
Wychodząc z domu mama zapytała mnie, czy się pomodliłam.
Pewnie, bo tylko modlitwa mogła mi pomóc hi,hi.
Było ciężko, ale jakoś poszło.
Pierwszy semestr z Rozrodu zakończyłam z oceną dobrą i jestem…
cholernie zadowolona.
Następny weekend to zaliczenia z chorób.
Cała parazytologia

Mózg mi się już lasuje, bo kuję od poniedziałku
i dochodzę do wniosku, że na nauczenie się wszystkiego
to i rok by mi nie wystarczył brrrr, a dziewczyny nie ułatwiają mi sprawy.
Uczę się tylko gdy śpią, choć i wtedy gdy usłyszą,
że szeleszczą karteczki i "matka" zagrzebuje się w papierach,
zaraz lecą żeby pomóc…
w wyeliminowaniu książek, zeszytów i całej reszty,
którą da się pazurkami potargać.
Tasza.No powiecie, że zgłupiałam, ale mój głupolek
robi najśliczniejsze kupki na świecie.
Hi, Hi chodzi mi o zakopywanie.
Reszta kociaków rozwala piach po całym pokoju
a kupska i tak nie zakopie, a Taszunia – Taszunia robi
śliczne piramidki z piachu hi,hi.
Taki z niej kupkowy budowniczy.
Normalnie jestem z niej dumna.
Ostatnio bardzo interesuje ją akwarium, ale bida nie może
jak inne kotki wskoczyć na obudowę, więc przygląda się z daleka.
Podstawiłam jej w poniedziałek krzesło, żeby mogła się z bliska
przyjrzeć, co to tam tak się rusza.
Siedziała zafascynowana.
Opierając ciężar ciałka przednimi łapkami o szybę, stanęła ta tylnich łapkach
i przednimi chwyciła się krawędzi akwarium.
Patrzyłam co będzie dalej, a ona podciągnęła się na przednich łapkach,
normalnie jak wyciskający Pudzianoski, żeby zobaczyć z góry,
co tam w akwarium pływa.
No widok był niesamowity – silne łapki ma to moje nieszczęście.
Tasza była wczoraj u weta.
Uparłam się, że nie będę jej podawać żadnych psychotropów
i potrzebuję tylko czegoś na wzmocnienie immunologii.
Dostała jakieś tabletki (ale lek. nie zapisał nazwy na woreczku),
do podawania przez 5 dni. Potem mam zrobić przerwę – 7 dni
i znów podawać Scanomune przez miesiąc.
Potem przerwa. No i sporadycznie witaminkę B.
Ivi – to jest niewyżyta cholera.
Gdy zaczyna się czas głupawki – tak określam pewne godziny dnia,
gdy Ona i Tasza dostają normalnie świra – i zaczyna się zabawa
w berka, chowajcie się narody, wszystko co szklane, wiszące,
dyndające i potencjalnie nadające się do zniszczenia.
Kwiatków już nie mam
Kirek.Strasznie mi go szkoda.
Gdy Smyk żył, byli nierozłączni, a teraz bardzo wyraźnie się nudzi.
Myślę, że brakuje mu Smyka, kompana od psot na dworze –
brata na dobre i na złe.
Gdybyście go widziały…taki smutny jest.
Tasza go zaczepia i chce się z nim bawić, ale on nie jest zainteresowany,
psotami z takim małym czymś.
Zima i podokiennikiUderzyła strasznie.
Słyszałam, że w Częstochowa i jej okolice są najbardziej
zamarznięte i żałuję, że nie mam aparatu, bo jak żyję
nie widziałam czegoś takiego.
Wszystko, absolutnie wszystko jest pokryte 1,5 cm. warstwą lodu.
Drzewa łamią się pod jego ciężarem,
acz takie pokryte lśniącym w słońcu lodem - wyglądają bajecznie,
jak zresztą całe miasto.
Z lamp oświetlających ulice, okien, rynien
zwisają nawet dwumetrowe grube sople lodu.
I tak od piątku.
Naprawdę niesamowite.
Kłopotów związanych z tym zamarznięciem miasta jest masa –
nie kursują tramwaje, przed wyjściem z domu trzeba odkuć
samochód z lodu (min. godzina na to schodzi – otwarcie drzwi jest nielada wyczynem
(przydają się łyżki do przewracania mięsa na patelni) jak i odklejenie
kół od podłoże (mój sąsiad nie ruszył hi,hi, bo mu koła na amen przymarzły))
No i zwierzęta.
Te bezdomne kociaki.
Masakra.
Poza burkiem pojawiły się jeszcze dwa – krówka i czarny.
Oba masakrycznie wychudzone.
Są od kilku dni.
Regularnie je karmię w piwnicy, żeby nabrały troszkę sił
i miały siłę walczyć z tym mrozem.
Oba są dzikie – niestety.
Wojna o okienko, które ciągle otwieram, a ten dziad zamyka
nadal trwa i pewnie się nie prędko skończy.
I tak się bawię z sąsiadem w ciuciu babkę – on zamyka, ja otwieram.
Jestem o tyle w lepszej sytuacji, że mieszkam na parterze i słyszę
kiedy otwierają się drzwi do piwnicy hi,hi.
O 2-giej w nocy wynoszę mokrą karmę.
Wiem, że do rana zjedzą i nikt niczego do niej nie dosypie,
a w ciągu dnia chowam w takim piwnicznym zakamarku suche,
żeby nikt nie widział, że jest tam jedzenie dla kotów.
Byłam też wczoraj na poszukiwaniu kartonów, żeby zrobić tym kociastym
jakieś schronienie, ale jest przed dotowarowaniem buu
i kartonów zero.
Muszę kupić styropian i zrobić 3 domki, bo zapowiadają,
że ten lód i mróz jeszcze potrzyma, a te kociaki są najbardziej potrzebujące.
Ciekawa jestem skąd się wzięła ta dwójka, ale pewnie zawędrowała
tu w poszukiwaniu jedzenia.
Cieszę się, że mogę im pomóc – choć tak, bo nic więcej nie mogę
dla nich zrobić…
oj gdybym miała swój dom, gdzieś w lesie….
Oki Cioteczki.Wracam do kucia oocyt, sporocyst, sporozoitów, schizontów, merozoitów, makro i mikrogamet, ….itd,
bo chyba jakoś tak to leciało.
Pamiętajcie proszę o podnoszeniu bazarku,
bo dudki rozpływają się w zastraszającym tępie, a potrzeb masa.
Scanomune, jedzienie dla kociastych.....itd.