Tak smutno wyglądała dziś Mia, choć nie omieszkała zasyczeć na mnie na dzień dobry, żeby zaznaczyć swój dzisiejszy humor:




Mia... pojechała dziś "na próbę" do nowego domu. Nie pisałam o tym wcześniej, bo nie chciałam znów zapeszać, choć to, że pojechała, nie oznacza, że znów nie wróci. Ale postanowiłam zaryzykować.
Mia pojechała dziś do domu wychodzącego, w którym jest już jedna kotka. Owa kotka jest oczkiem w głowie swoich opiekunów, ale już wcześniej postanowili się dokocić. Co prawda rozpatrywali raczej adopcję kociaka, ale Mia złapała ich za serce w lecznicy.
Obawiali się tej adopcji, jako, że mają kotkę jedynaczkę i naprawdę boją się, że kotki mogą się nie dogadać.
Ale zaryzykowali, zostawiając sobie furtkę, że jeśli będzie bardzo źle między kotkami, to Mię odwiozą.
Zakupili dziś Mii całą wyprawkę, i z wyprawką zabrali naszą dziewczynkę do domu. Chciałam im nawet pożyczyć na początek klatkę, żeby mogły się spokojnie obwąchiwać, ale na razie państwo spróbują bez - jeśli zajdzie taka potrzeba, jutro po klatkę przyjadą.
Cieszę się, ale trzęsę się ze strachu.
To dobrzy ludzie, świadomi wszystkich problemów z Mią.
Oby tylko dziewczynki się dogadały...