Przepraszam, że dopiero teraz, ale po dniu wolnym znalazłam stos papierów na biurku

Po pierwsze - dziękujemy za wszystkie kciuki! Podróż odbyła się bezproblemowo i bezpiecznie
TUTAJ opisałam pierwszą fazę naszej podróży
Savanka praktycznie całą drogę przespała

a dziewczyna jechała najdłużej, bo z Wrocławia (gdzie odebrano Kemala, Lazara i Zojkę) do celu mieliśmy jeszcze jakieś 15 km
Nowa Pani razem z synkiem już na nas czekali. Tatarak już przy aucie przechwyciła transporterek z kociczką i sama zaniosła ją do domu

Na Savankę czekało pyszne jedzonko, piciu i gotowa do użycia kuwetka!

Dziewczyna przegryzła co nieco z miseczki i ruszyła na obchód nowych włości... Na początku przypodłogowo, ale już po kilkunastu minutach zwiedzała wszystkie kąty z rosnącym zainteresowaniem

Zaliczyła nawet wezgłowie potężnego - można by rzec królewskiego! - łoża

Przy pomocy Nowej Pani zarejestrowała najlepszy punkt obserwacyjny ptasiego świata

W końcu pozwoliła się wymiziać Tatarakowi oraz zaakceptowała przytulanki nowego 3-letniego Kumpla (zamieniła "kociego" Gabrysia na "ludzkiego" Wiktorka - dziewczyna ma gust do chłopaków

)
Z rąk TŻ-ta Tataraka (który zwolnił się troszkę z pracy, by przywitać Savcię, którą wynalazł i w której się zakochał od pierwszego wejrzenia

) co prawda uciekła, ale myślę, że szybko się to zmieni

Z nowymi opiekunami Savci spędziliśmy chyba ze 4 godziny

Zjedliśmy pyszny obiad, wypiliśmy herbatkę, kawkę. Było baaardzo sympatycznie, zdążyliśmy odpocząć po trasie i przed powrotem. No i przekonałam się, że dokonaliśmy słusznego wyboru domku

Trzymam kciuki za bezproblemową aklimatyzację!
A skoro o względy Savanah rozpoczęła się rodzinna konkurencja, to myślę, że możemy byś spokojni o losy królewny
