A co do ubiegłorocznych kocich strat... Muszę tu choćby krótko o nich opowiedzieć, żeby móc pójść do przodu.
Po zagadkowych „wątrobowych” zgonach latem 2018 roku, jesienią dwa kociaki umarły na FIP, najpierw
Blanka, a 5 tygodni później jej brat
Pablo. Pisałam o tym. To były młodziutkie, wychowane przy matce, pełne życia koty, zawsze razem... Pabla zdążyłam wykastrować.
BlankaPabloW międzyczasie, tydzień po Blance, zmarł
Ferdynand. Duży, choć chudy kocur w nieokreślonym wieku, pozostawiony w lesie, gdzie czekał pod krzaczkiem aż ktoś go zabierze. Musiał przedtem mieć dom, gdzie o niego dbano. Był wykastrowany, w paszczy po sanacji zostały tylko kły. Wyniki badania krwi wskazywały jedynie na proces zapalny, co zgadzało się ze stanem paszczęki, gdzie wet odkrył nadżerki w głębi gardła. Leczyliśmy więc te nadżerki, z większym lub mniejszym powodzeniem, kot nabrał trochę ciała (chociaż do odpowiedniej wagi jeszcze mu brakowało). Ferdi był mądrym, spokojnym kotem, innym kotom nie wadził, mnie delikatnie okazywał przywiązanie... I nagle nastąpił kryzys. Wyniki tym razem wskazały na ostrą niewydolność nerek. Zmarł po kilku dniach, 27 listopada. Przeżył u mnie tylko siedem miesięcy.
FerdynandPóźniej odeszła moja najstarsza, pierwsza kotka
Kicia. Przynajmniej jej śmierć nie była zaskoczeniem, chociaż bolała jak inne. Kicia miała co najmniej 16 lat (nie wiem dokładnie, bo przejęłam ją od poprzednich właścicieli jako kilkuletnią kotkę). Miała naturę jedynaczki, więc kolejne dokocenia nie były dla niej łatwe. W miarę upływu czasu pogodziła się z obecnością kotów, zresztą mieszkała osobno, w sypialni. Po pewnym czasie po powrocie z pracy zaczęłam zanosić ją do moich rodziców (w tym samym bloku), gdzie spędzała popołudnia. Bardzo chciała z nimi zostać, ale że matka nie zgodziła się na jej nocowanie, Kicia wieczorami wracała do mnie, do sypialni z 2-3 spokojnymi kotami, które tolerowała. I tak przez lata żyła na dwa domy, całkiem z tego zadowolona.
Już latem widać było, że zbliża się jej kres: szybko postępująca zaćma, głuchota, spadek wagi, usztywniony chód... Do końca jednak pozostała aktywna, miała apetyt i kazała nosić się między „domami”. Umarła spokojnie w nocy 19 grudnia.
KiciaA 3 stycznia musiałam uśpić Pablo.
Jeśli do tych strat doliczyć otrucie osiedlowej
Foxy Lady w kwietniu, zniknięcie działkowej
Rity w czerwcu oraz śmiertelny wypadek mojej byłej tymczaski
Zuli w sierpniu, to ubiegły rok był najtragiczniejszy od czasu, gdy zaczęłam pomagać kotom.
Foxy LadyRitaZula