Wątek trochę "zapuściłam", ale ... już sie tłumaczę...
Tak sie pechowo złozyło, że nowej opiekunce Nosi dosłownie tuz po adopcji bardzo skomplikowało się życie ( tak to określmy nie wdając sie w szczegóły) i możliwośc pozostania Nosi w nowym domu stanęła pod zankiem zapytania...
Ja w związku z tym złapałam "doła"... i najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam jak sie zachować, co wam napisać...
Ale rozmawiłysmy w piątek i wygląda na to , że sytuacja sie ustabilizowała , a nowi opiekunowi nie potrafią juz się z Nosią rozstać...
Jesteśmy umówieni w środę na wizytę na Bialobrzskiej, to zdam obszerniejszą relacje
