I wtedy zobaczyłam. Maleństwo.
Henryczka.
Z jedną szparką zamiast oczu.
Szukał jedzenia. Kiedy zobaczyłam pyszczek, niewiele myśląc - chwyciłam go i wrzuciłam do plecaka.
I jest.
Wczoraj nie ważył nic. Odwodniona skórka i kosteczki, brudny zadek, same pchły i kleszcze. Rozmoczyłam oczka, udało mi się otworzyć to, którego nie było. Usunęłam ropę i zaschnięte paskudztwa z sierści obok oczek. Henryczek zjadł kolację.
Rano w kuwecie nie było nic, oczy sklejone, ropa trysnęła przy przemywaniu w ilości, która mnie zaskoczyła...fuj.
Henryczek pociumkał śniadanko.
Wróciłam z pracy - kuwetka pełna, Henryczek ma głosik i miauczy.
U weta: został odpchlony, wyciągnięto mu ok 20 kleszczy, temperatura w normie. Henryczek bawił się na stole w lecznicy choć wczoraj był ledwo żywy

Kroplimy i przemywamy oczka.
Jak wyzdrowieje poszukamy mu domku.
Najlepszego.
Serdecznie dziękuję: Marea za transport co w tym upale jest ogromnie pomocne (i mam wyrzuty sumienia bo myślalam, że będziesz jechać ze swoim kotem, a nie fatygować się specjalnie


Henryczek jest jeszcze niezbyt ładny. Ale za tymi brzydkimi oczkami jest cudny kot. Naprawdę.