Źle się dzieje w hoteliku, wręcz powiem, że masakra.
Od momentu gdy Stasiek wrócił z adopcji czyli od ponad tygodnia maluchy mają jakieś problemy z brzuszkami. A to biegunka, a to brzydka kupa, a to ślady krwi w kuwecie u burasków. U Staśka problem tłumaczyłyśmy nagłą zmianą diety w chwilowym domu stałym, ale okazało się , że i jego bracia coś nie bardzo. Zrobiłyśmy badania kału w kierunku wszelkich pasożytów i bakterii i nic nie wyszło, a brzuszkami dalej kiepsko. Weterynarz zaordynował antybiotyk, probiotyk i dietę – indestinal mokry i suchy. Chłopakom to pomogło, w zasadzie już wszystko jest w porządku, natomiast u burasków nadal byle jak. W czwartek jechałyśmy „na sygnale” tuz przed zamknięciem lecznicy z jedną burą dziewczynką. Dupka obsrana, opuchnięta, ślady krwi. Mała znacznie chudsza od pozostałych – wiadomo przy takim kocim rozmiarze wystarczą dwa dni gorszego jedzenia i biegunki, by kociak wyglądał źle. Znowu antybiotyk no i ścisła dieta. W piątek już cała czwórka była u lekarza. Na dziś jest już lepiej, ale zdecydowanie nie doskonale.
Adopcje leżą martwym bykiem, malce rosną, za chwilę będzie kolejny wysyp słodkich maluchów a my zostaniemy z przysłowiową ręką w nocniku i siódemka podrostków w klatkach.
Mania, mama burasków po wyjeździe Stefana uzyskała możliwość wychodzenia z klatki, ale zły to kotek jest – siada przed klatką z dzieciakami i syczy na nie. Jej koniecznie potrzebny dom bez innych zwierząt, z ogłoszeń nie było o nią nawet jednego zapytania.
Zaczynamy mieć problem, bo badania, leczenie, dieta weterynaryjna i żwirek pochłaniają duże ilości pieniędzy. Pisząc wprost: potrzebujemy pomocy finansowej.
Gdyby ktoś chciał wspomóc maluchy choćby małym groszem poprosimy o wpłaty:
95 2030 0045 1110 0000 0255 4830Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 42a
03-772 Warszawa
W opisie: kociaki w hoteliku
Zdjęcia z dzisiejszej wizyty w przychodni:

