Wczoraj pani od Julki zadzwoniła i mając poczucie humoru zaczęła zdanie od
no, muszę pania zmartwić... i zanim dokończyła zdanie krew z głowy wystrachanej do nóg mi odpłynęła a potem w niebyt. Sekunda, jedno słowo a odlot ze strachu totalny mnie dopadł. Czy ja głupia jestem by sie tak futrem martwić? Nie musicie odpowiadać.Jestem głupia.
U Julki ok.Jeszcze zagubiona troszkę ,jeszcze nie łazi po domu tak jak to ona i nie jest jeszcze tak upierdliwa jak to ona. Ale Duzi zachwyceni nią bardzo. Agatka, co Julke pokochała jak była u nas to ze wzruszenia prawie poryczała się. Bała się Julinki dotknąć, pogłaskać...jakby cenną porcelanę dotykała.Samej mi się oczy zeszkliły na ten widok. Mój szkarad, moja surikatkowa łepinka i gruba dupinka została określona jako najpiękniejsza kocia na świecie. I Julka jest podobno podonbna do kotów Mau (tak się to pisze?) według Agatki. Rok ponad ją miałam i za nic tego nie zauważyłam.Ale ja głupia jestem.
Bardzo się cieszę,że tak Julcię pokochano.Bardzo. I tylko martiwię się ciągle by coś nie padło, nie dopadło. Straszne te moje gdybanie.
Lucuś też sobie jakoś radzi. Choć zamknięty na pokojach w nocy pokazał co o tym sądzi robiąc kupala na środku dywanu. U nas się nigdy nie trafiło się chłopakowi.Ale wyro miał dostępne choć nie zawsze właził na niego. Ale prawa rezydenta zostały zachowane by i on nie czuł się pokrzywdzony. Poza tym je i kuwetkuje normalnie .Jesli można to tak nazwać. Zobaczymy co dzisiejszy dzień przynisie.
Od Misia/Franusia cisza totalna. Nie chcę dzwonić i nachodzić bo wszak w piątek wieści były. Ale oddać wypieszczonego pierdołę jest trudno choć rozum nakazuje.