
kciuki, żeby kociamber się w domu przyjął

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
Angel_Touch pisze:już o tym myślałamale chciałabym, żeby to nie był powód naszych kłótni ale żebyśmy oboje pomogli mu funkcjonować w normalnym domu chociażby miałoby to być czasowo.
Tak myślę, że jak jutro po pracy spotkam kotka, bo teraz go już nie ma nigdzie, to go zabiore do weta niech o obejrzy. Tylko boje się rachunku ;( samo odrobaczanie i przegląd to do przeżycia ale ta złamana łapka nie wiem czy mnie będzie stać na jej leczenie ;(
dodane 20:20
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii jupioby to nie byla radość nad wyrost ale usłyszałam te magiczne słowa: dobrze kochanie, zrobimy tak jak chcesz
jutro jade dz kotkiem do weta, mam nadzieje że bedzie mnie stać na jego wyleczenie, no i przede wszystkim, że uda nam się go jutro znaleźć.
Mam do Was takie pewnie błache pytania ale jak zawieść kotka do weta? nie mam żadnej klatki i nie stać mnie na jej kupno, może być otwarty karton wyłożony czymś miękkim i wodo szczelnym?
Co musze kupić na przyjęcia nowego chorego lokatora? nie ukrywam, że narazie musze ograniczyć wydartki do minimum. Kuweta, piasek, pokarm...?
_namida_ pisze:Poszukiwany dom tymczasowy lub stały dla Zuzi z Warszawy - ślepaczka.
Zuzię znalazła moja była sąsiadka. Jest to ok. trzymiesięczna tri chorująca na koci katar. Była w bardzo złym stanie, zachudzona, bez apetytu. Następstwem kociego kataru było postępujące bielmo na oczach. Obecnie kotka ma się nieco lepiej, nadal jest leczona na KK (zażywa antybiotyk), ale je już samodzielnie. Zuzia ma bielmo na obu oczach, ale coś widzi.
Ponieważ sąsiadka nie może jej wziąć do siebie ani nie znalazła dla niej żadnego DT, Zuzia mieszka w piwnicy. Ma tam ciepło, jednak mimo wszystko nie są to odpowiednie warunki dla chorującego kota i weterynarz zaleca zabranie jej stamtąd. Ponadto na wiosnę okienka piwnicy są otwierane i kotka miałaby możliwość wychodzenia na zewnątrz, a ledwo widzący kot na zewnątrz nie pożyje długo.
Nie wiem jak wygląda kwestia finansów, trzebaby ustalić to już face to face. Myślę, że jeśli będzie taka potrzeba, sąsiadka będzie dalej wspierać kotkę, choć przydałaby się jej jakaś pomoc finansowa, gdyż wydała na leczenie Zuzi już 700 zł. Choć z drugiej strony wygląda na to, że Zuzia najgorsze ma już za sobą. Może jakaś warszawska fundacja mogłaby przejąć kotkę. Zuzia jest oswojona, bardzo przymilna i proludzka.
Kotka tylko w dobre ręce do sprawdzonego domu, gdzie inne koty są regularnie szczepione.
Wg weterynarza do roku czasu może mieć nawroty KK (jeszcze nie jest całkiem wyleczona).
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 50 gości