Spedytorzy&Co.Dziwne wyniki Kapiszona...

Może ona nie umie jeść w tym abażurze.
Daj jej z rąsi.

Ależ dziś się działo :!:

Żeby to ogarnąć muszę przybliżyć sytuację.
Mieszkam w starej kamienicy w centrum miasta. Mam sąsiada- recydywista, nadużywający alkoholu agresor. Gość, nie wiadomo skad, przygarnął młodą kotkę. A kota mieć nie powinien- smród, brud, bieda i meliniarstwo. Przymierzałam się do zabrania mu tego kota, gadałam, że koszty, odpowiedzialność itp. Chciałam nawet podwędzić, ale skubany pilnował.
Do dzisiejszej nocy.
Dziś w nocy koteczka uciekła. Na wysooooookie drzewo. I tam siedziała. Zobaczyłam rano, że sąsiad siedzi pod tym drzewem i próbuje ją zwabić na dól. Ponieważ musiałam lecieć do pracy, zasugerowałam telefon do Inżyniera Miasta lub Straży Pożarnej.
Jak z pracy wróciłam, było bez zmian. Sąsiad bełkotliwie stwierdził, że wszyscy go w ch.... walą

Wyczekałam aż dziad zbombarduje się na tyle, by zaszyć się w swojej pieczarze i zasnąć w barłogu.
Wtedy zadzwoniłam po Straż.
Przyjechali. Dziarscy, mili, zwarci i do pomocy gotowi.
W punkt zajechała na moje podwórko malaria :1luvu:

Strażacy zdjęli koteńkę z drzewa, zapakowaliśmy w kontener i......nagle widzimy, że sąsiad mój zmierza galopkiem w naszym kierunku.
Wołam do malarii: "Bierz kota do auta i spierda...... :!:

"
Popędziła. Gość popędził za nią. Zaczął szarpać za klamkę, ruszyła z piskiem. Uciekła :ok:

Koleś do mnie, że kto to, że gdzie jego kot...Ja na to, że ze schroniska babka jakaś, że strażacy ją wezwali, ja tam nic nie wiem, gapiłam sie tylko

Sąsiadka zaczęła mi wtórować, że jak kot bezdomny to strażacy za darmo ratują, a jak kot ma właściciela to on musi płacić za akcję strażaków. Ja, że to prawda, w gazecie czytałam, że 900 zł :mrgreen:

Nie wiem, skąd mi się te dziewięć stów wzięło.
Jedno jest pewne- ani ja, ani malaria nie mogłyśmy się z tą kotką na podwórku pojawić :cry:

Na ratunek pospieszyła, jak zwykle niezawodna CoolCaty :1luvu:

Koteńka już aopiekowana, pod skrzydłami Ani.
Dobrze, że udało się ją wydrzeć- mała ma świerzba jak stąd do Bedonia, jest chudziutka, wystraszona.
Ale za to piękna. Nie mam zdjęć, bo zaaferowana aparatu nie wzięłam.
Mam nadzieję, że CC tu zajrzy i napisze, co z małą.

A za całą akcję chciałabym podziękować- w kolejności pojawiania się na scenie:
sąsiadce mojej Jadwidze U.
sąsiadce mojej Elżbiecie K.
Strażakom z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej z ul. Legionów w Łodzi :1luvu:

Szacun, Panowie
malarii :1luvu:

- dobra robota
annskr :1luvu:

- za wsparcie merytoryczne i przygotowanie gruntu w centrum,
Ani CoolCaty :1luvu:

- za wszystko

Jesooo, wykończona jestem :oops:

Ło matko, dziewczyny, te Wasze akcje coraz lepsze, niebawem film nakręcą :wink:

gosiaa pisze:Ło matko, dziewczyny, te Wasze akcje coraz lepsze, niebawem film nakręcą

nooo
taki z serii "ktokolwiek widział, ktokolwiek wie" jak dwie panie zwijały koty :mrgreen:

akcja bombowa :ok:

łał!

faktycznie coraz barwniejsze te akcje

gratuluję sukcesu! :ok:

marija pisze:W punkt zajechała na moje podwórko malaria
Strażacy zdjęli koteńkę z drzewa, zapakowaliśmy w kontener i......nagle widzimy, że sąsiad mój zmierza galopkiem w naszym kierunku.
Wołam do malarii: "Bierz kota do auta i spierda...... "
Popędziła. Gość popędził za nią. Zaczął szarpać za klamkę, ruszyła z piskiem. Uciekła

TEREFERE!

jadę do mariji a właściwie jej sąsiadki po książki bo mariji ma nie być a tu stoi straż pożarna i blokuje wjazd więc nie mam jak sensownie zaparkować. no dobra parkuję po japońsku - "jako tako", i wiem że wyjechanie moim autkiem (moim czerwonym ułomnym rumakiem) to będzie fukuszima. wysiadam zirytowana wizją ile mi zajmie wykręcenie i wyjechanie...
straż pożarna a dymu nie ma - więc lukam po dachach szukając mariji łapiącej kota. ni ma. to lukam po strażakach i podchodzę... dzielne wojaki wspinają się na wątłe drzewo po łączonej, wyciągniętej na 3!!! normalne długości drabinie opartej na gałęzi o wątpliwej wytrzymałości na ciężar jednego człowieka. niby mają zabezpieczenia drabiny podtrzymywane przez 3 strażaków ale takie jakieś elastyczne i chwiejne te podpory. wygląda to brawurowo... no ale widzę kota na drzewie!
szybkie pytania do mariji: kot na drzewie od 20 godzin, właściciel wie, właściciel to menel i marija już nie pertraktuje tyklo czai się na kota od dawien dawna. kot nie atakuje strażaka któremu się wreszcie udaje do niego dotrzeć tylko przerażony miauczy. serce mi się ściska. próbuje uciszać mariję i jakąś panią z publiczności bo dzielny wojak strażak ma "chwilę prawdy" wyciągając się po kota oparty na chwiejnej gałęzi... ma kota! MA KOTA! schodzi ostrożnie bo może w każdej chwili gałąź podpora puścić. 5 metrów do ziemi popycham mariję z kontenerem do drabiny rozkoszując się wizją szczęśliwie ZAKOŃCZONEJ akcji.

no i coś mnie tknęło łapię mariję za rękę i pytam czy ten facet wychodzący z klatki to właściciel (oczekując dla świętego spokoju zapewnienia że to nie on). "K.... TO TEN. BIERZ KOTA I SP..."

no to łapię kota i sp...

no i dla mnie zaczęła się akcja właściwa. wbijam w samochód z kotem. odpaliłam (w locie) zanim tyłek spoczął na siedzeniu . cofam gwałtownie starając się niczego nie obić. w lusterku właściciel menel biegnie do mnie. dopada. ja z ciężką nogą na gazie wykręcam tak żeby menela nie potrącić! on szarpie. ja wbijam pedał gazu w podwozie, 5 metrów dalej hamuje... i stał się cud - kilińskiego a ja mogę się włączyć do ruchu. no to ZWIEWAM! zwiewam, na całe 7 metrów bo tramwaj mnie blokuje, ciąg aut na przeciwnym pasie a po chodniku się nie zmieszczę. to były najdłuższe 3 minuty patrzenia w lusterka czy mnie dopadnie "pan menel". (blokada drzwi aktualnie w moim autku nie działa. przypięcie się pasem do siedzenia też nie załatwia sprawy)...
nie dopadł. odpuścił jak wjechałam na kilińikiego. budynek na rogu mnie zasłonił. skrzyżowanie przejechałam na bardzo późnym pomarańczowym coby tylko się oddalić. a potem z trzęsącymi się rękami czekałam na telefon od mariji czy mam oddać kota bo będzie formalna szarpanina czy kot już uratowany od "pana menela" i mam go bronić, chronić aż oddalę się od centrum.

kotka łagodna miziasta przestraszona, zagadała do mnie i zaczełyśmy sobie rozmawiać czekając na mariję. oczy piękne, wielkie, przerażone. biało bura, śliczna. szkoda by jej było. cieszę się że może mieć szansę na lepsze życie

scenariusze Wam Koleżanko pisać :ok:

Niebezpieczne wariatki

Malk pisze: "ktokolwiek widział, ktokolwiek wie" jak dwie panie zwijały koty

Nadmieniam, iż nie jest to pierwszy zwierz ukra... znaczy, tego, eeee- przejęty przez dzielny duet malaria&marija Co.
:mrgreen:

marija pisze:
Malk pisze: "ktokolwiek widział, ktokolwiek wie" jak dwie panie zwijały koty

Nadmieniam, iż nie jest to pierwszy zwierz ukra... znaczy, tego, eeee- przejęty przez dzielny duet malaria&marija Co.

hyhy

recydywa, koleżanko, recydywa

piękna historia :ok:

Ale akcja! GRATULACJE!!!! :1luvu:

szkoda, że takiej akcji nie udało się przeprowadzić z kotami na Kopernika, z Zenobiuszem i Pimpkiem

bo chyba wciąż tkwią tam

karolina w-n pisze:szkoda, że takiej akcji nie udało się przeprowadzić z kotami na Kopernika, z Zenobiuszem i Pimpkiem bo chyba wciąż tkwią tam

Uważaj, bo dziewczyny rozkręciły się to i stare sprawy zaczną rozwiązywać :mrgreen:

Ale takie dzieło " z pamiętnika sterylizatorek" to można na Kocim Bazarku sprzedawać

.
Szacun

taizu pisze:
karolina w-n pisze:szkoda, że takiej akcji nie udało się przeprowadzić z kotami na Kopernika, z Zenobiuszem i Pimpkiem bo chyba wciąż tkwią tam

Uważaj, bo dziewczyny rozkręciły się to i stare sprawy zaczną rozwiązywać
Ale takie dzieło " z pamiętnika sterylizatorek" to można na Kocim Bazarku sprzedawać .
Szacun

fakt
i szacun fakt, i o sprzedaży wspomnień na Bazarku
np. pt. Podręcznik Zdeterminowanego Kastratora, czyli 1001 sposobów na wyrwanie kota z pułapki reprodukcji

Kasia z drzewa już w swoim domku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=128157&p=7514099#p7514099

Spedytorzy&Co.Dziwne wyniki Kapiszona...

Kto przegląda forum