Niestety, tylko ten. Sytuacja znana i wielokrotnie powtarzana - śliczny mały kociaczek urósł i zaczął pachnieć ... kocurem, więc zamiast do lecznicy trafił na ulicę


Arnoldzik, tak go nazwał Tata Chrzestny, trafił do Fundacji JOKOT, która pomogła zorganizować kastrację. Teraz przydałby się domek: stały Marzenie!), tymczasowy, czy choćby tymczasowo-tymczasowy, do 13.06, kiedy to ja mogę go przyjąć

A to bohater:




Arnoldzik jest przemiły, ufny, uległy - pozwolił się zbadać, obmacać, głaskać i tarmosić obcym osobom, i to będąc w stresie. Chce tylko mieć kawałek miejsca dla siebie i człowieka, który już go nie porzuci. Dobrze odnosi się do innych kotów. Oczy, uszy i nosek są czyste, pazurki przycięte, testy FIV i FeLV (-)!
Proszę, nie zawiedźmy Arnoldzika ...
edit: TDT się zgłosił
