jestem kociakiem który ma 4-6 tygodni. Pewnego bardzo zimnego wieczoru znalazłem się przed dużym blokiem. Byłem sam jeden. Ktoś mnie podrzucił... Ponieważ wołałem swoją mamę ale nie przychodziła. Nie było również moich braci w pobliżu. Byłem sam jeden. Zacząłem coraz głośniej płakać aby ktoś mnie usłyszał, aby mi pomógł. Było mi bardzo zimno i byłem bardzo głodny. Jak ktoś wołał kici, kici to wołałem głośniej. Ale bałem się podejść, ponieważ człowiek wyrządzili mi straszną krzywdę. Zabrał od mamy i porzucił gdzie jest mnóstwo kotów które mnie nie akceptowały. Płakałem tak przez kilka dni i nocy coraz słabiej mi to wychodziło. Byłem coraz słabszy, ale panicznie bałem się ludzi i innych zwierząt. Aż w końcu mój anioł wziął to coś gdzie koty można zamknąć wsadziła tam jedzenie i czekała. Czekała tak aż wejdę. Ale nie potrafiła mnie w tym zamknąć abym nie uciekł. Strasznie się bałem. Więc jak podchodziła to ja uciekałem i dalej płakałem. Ale przyszedł mój kumpel do Starszy kot ma chyba dwa lata. Wszedł do tego pomieszczenia i zaczął jeść. Mnie nie odganiał ja się łasiłem. Pokazał mi że tego anioła nie trzeba się bać że nie zrobi krzywdy. Że nie żuci kamieniem jak inni. Zaczęła go głaskać. Powoli przekonywałem się że jest dobrą osobą. Aż w końcu pozwoliłem jej się złapać. A ona wpakowała mnie do tej klatki i zamknęła. Zaczęła iść. Ja strasznie płakałem bałem się... Przeprowadziła mnie do domku. poszła ze mną do łazienki dała jeść i pić. Jadłem strasznie łapczywie bo nie wiedziałem ze zostanę. Aż mi się czkało tak szybko jadłem. W pewnym momencie przy prowadziła mi kolegę. Jimie to taki czarno biały kociak. Mieszka od kilku dni z nią. Też został uratowany z tego zimna. Miałem się z kim bawić. Oswajałem się. Po kilku godzinach oswajania się zobaczyłem dziewczynkę większą dużo odemnie. Cieszyła się na mój widok ale ja się bałem zacząłem prychać i wystawiać pazurki. Mój anioł zawołał Julkę i powiedział aby mnie nie dotykała i ona tak zrobiła. Po prostu patrzyła. Miałem się zapoznać z jeszcze jednym zwierzakiem. Jest to duży pies, którego strasznie się boję. Choć widzę ze nie robi nic Jimie-mu ale czy dla mnie będzie taki miły? Wolę zachować ostrożność ponieważ na Dworze ganiało mnie wiele psów. Więc od razu prycham i atakuję... muszę jakoś się bronić bo ona mia większą głowę niż ja jestem cały.... Boję się każdego gwałtownie wykonanego ruchu.... Czy jest ktoś mi wstanie pomóc? Ponieważ nie mogę tutaj zbyt długo mieszkać. Odwdzięczam się mruczeniem jak ktoś mnie zacznie miziać na kolankach. Pisząc to wtulam się do mojego anioła i mruczę. Niestety musiałem na noc być zamknięty w ubikacji z kuwetą i dostępem do jedzenia i picia, ponieważ to dobre serce, boi się o własną rodzinę.
A oto kilka zdjęć jak wyglądam:
Przebywam w tej chwili w Gdyni u osoby, która nie pozwoliła abym zginął z głodu i z zimna. Lecz niestety długo zostać tutaj nie mogę, a nie chcę trafić do schroniska. Proszę pomóżcie.