Walczymy z powikłaniami po PP.Prosimy o wsparcie finansowe!

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Sob wrz 19, 2009 12:27 Re: Kolorowe maluszki bardzo chore :( Prosimy o wsparcie!!

kocieta były tylko odrobaczone , pchełki nie miały nawet śladu (troche dziwnie jak na miot znaleziony pod krzaczkiem na osiedlu prawda ? :roll: ) wiec odpchlone nie były.
Zaraz po znalezieniu wydawały się zupełnie zdrowe, nie wykazywały absolutnie żadnych objawów jakiejkolwiek choroby... no ale trzytygodniowe kociaki, takie które jeszcze średnio dobrze chodzą - własciwie bardziej pełzają to trochę tak nie bardzo szczepić ... teraz jest za pozno, teraz trzymamy kciuki, zeby okazały się silne i zwalczyły choróbsko ...
Obrazek

florida_blue

 
Posty: 1951
Od: Nie cze 18, 2006 11:19
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Sob wrz 19, 2009 14:46 Re: Kolorowe maluszki bardzo chore :( Prosimy o wsparcie!!

wydaje mi się, że szczepić w tym wieku kocięta to niezbyt odpowiedzialne, tym bardziej kociaki, których nie znamy.

Biedne maluszki.
Trzymamy wszystkie kciuki i pazurki za slicznotki
ObrazekAnda i koty Obrazek

Anda

 
Posty: 10081
Od: Pon lut 02, 2004 14:46
Lokalizacja: Lublin

Post » Sob wrz 19, 2009 18:49 Re: Kolorowe maluszki bardzo chore :( Prosimy o wsparcie!!

Florida_blue widzę, że tu zaglądasz - przypominam Ci o Czarnej
viewtopic.php?f=13&t=95327&p=4936404#p4936404

a kociaczki przesłodkie
trzymam kciuki za dobre domy :ok:
"Człowiek nie jest apoteozą ewolucji, a jedynie ślepą uliczką pomniejszej, bocznej gałęzi jednej z mniej wykształconych podgrup ssaków." pamietnikpoldka.blogspot.com

Killatha

 
Posty: 9652
Od: Sob lis 17, 2007 12:04
Lokalizacja: Zabrze

Post » Sob wrz 19, 2009 20:48 Re: Kolorowe maluszki bardzo chore :( Prosimy o wsparcie!!

Maleństwa :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

koko_

 
Posty: 1602
Od: Pt gru 19, 2008 16:15

Post » Sob wrz 19, 2009 23:05 Re: Kolorowe maluszki bardzo chore :( Prosimy o wsparcie!!

Killatha, o Czarnej na razie nic nie moge powiedziec .....

Safii, trzymaj sie .............
Obrazek

florida_blue

 
Posty: 1951
Od: Nie cze 18, 2006 11:19
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Nie wrz 20, 2009 18:34 Re: Kolorowe maluszki bardzo chore :( Prosimy o wsparcie!!

Do góry, po pomoc :!: I mocne kciuki za maluszki i Safii :ok: :ok: :ok: :ok:

koko_

 
Posty: 1602
Od: Pt gru 19, 2008 16:15

Post » Nie wrz 20, 2009 19:58 Re: Kolorowe maluszki bardzo chore :( Prosimy o wsparcie!!

safii, co u Ciebie? jak maluchy?
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Nie wrz 20, 2009 23:29 Re: Kolorowe maluszki bardzo chore :( Prosimy o wsparcie!!

wszystkie maluchy zyją, walczymy, Safii napewno napisze przez jakie piekło z nimi przechodzi....
Obrazek

florida_blue

 
Posty: 1951
Od: Nie cze 18, 2006 11:19
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Nie wrz 20, 2009 23:34 Re: Kolorowe maluszki bardzo chore :( Prosimy o wsparcie!!

Anda pisze:wydaje mi się, że szczepić w tym wieku kocięta to niezbyt odpowiedzialne, tym bardziej kociaki, których nie znamy.

Biedne maluszki.
Trzymamy wszystkie kciuki i pazurki za slicznotki




:arrow: NIE BYŁY szczepione ......
Obrazek

florida_blue

 
Posty: 1951
Od: Nie cze 18, 2006 11:19
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pon wrz 21, 2009 2:27 Re: Kolorowe maluszki bardzo chore :( Prosimy o wsparcie!!

O tej godzinie, to już chyba dzieńdobry. :oops:

Przepraszam, że nie pisałam, ale dziś pierwszy raz
od ponad tygodnia włączyłam komputer.
Dziś, pierwszy raz w miarę mogę usiąść do klawiatury.
To co przeżyłam przez ostatnie dni, można określić tylko mianem
koszmaru. :(
Cholernego koszmaru z którego chciałam się obudzić,
choć prawie wcale nie sypiałam, nie licząc krótkich drzemek.
Noc mieszała mi się z dniem, dzień z nocą…
nie wiedziałam nawet jaki jest dzień tygodnia.

Wszystko zaczęła się w niedzielę 13-tego.
Zauważyłam, że Ivi bardzo mało je, a że wszystko zapisuję,
zaczęło mnie to troszkę niepokoić.
Stała się niemrawa i ospała.
Dostała strasznej biegunki – dosłownie się z niej lało.
W nocy z niedzieli na poniedziałek, jej stan się pogorszył.
Rano pobiegłam do weta.
Diagnoza – panleukopenia. :cry:
Od razu usłyszałam, że jej szanse są bardzo małe i mogę się spodziewać,
że będę miała cyt: „cztery trupy”, bo statystycznie wychodzą
z tego 2 na 10 kociąt, a stan Ivi był bardzo ciężki.
Dostała jakieś zastrzyki i wróciłam do domu.
Całą drogę byłam w szoku, powtarzając sobie, że to niemożliwe –
one nie mogą umrzeć…to przecież takie nierealne.

Po powrocie do domu zadzwoniłam do Floridy i podjęłam decyzję,
że będę kur…walczyć. :evil:
Wróciłam do weta mówiąc, że się nie poddam i ma je wszystkie
ratować.
Spytałam o metody leczenia i dowiedziałam się, że leczyć to można tylko
objawowo i najlepiej na dziale szpitalnym, pod stałym nadzorem,
przy ciągłym podawaniu kroplówek, a że w Częstochowie nie ma nic
takiego, lekarz nie chcąc robić mi złudnych nadzieji, sprowadził mnie
na ziemię – to znaczy tak mu się wydawało, bo ja postanowiłam
walczyć. :twisted:
Ivi dostała kroplówkę, a reszta kociąt zastrzyki z antybiotykiem.
Dostałam wytyczne, nawadniać, nawadniać i jeszcze raz nawadniać.
Kupiłam w aptece kroplówkę, strzykawki i igły i wróciłam do domu.
Ivi słaniała się na nóżkach.
Całą resztę dnia nosiłam ją przy gołej skórze, aby ją ogrzewać,
dodatkowo pozasłaniana w szlafroki, swetry itd.
Ciągle nawadniałam strzykawką z solą fizjologiczną, podobnie jak
resztę kociąt.

Nadeszła noc z poniedziałku na wtorek.
Ok.4-tej nad ranem wyszłam z psem i na klatce schodowej,
która była zamknięta, znalazłam małego kociaka.
Nie mogłam uwierzyć. 8O
Ktoś musiał go w nocy podrzucić i może powiecie, że jestem okrutna,
ale nie chciałam, nie chciałam go brać.
I tak jego szanse przy wirusie u mnie w domu były by małe.
Otworzyłam klatkę i poszłam z psem, mając nadzieję, że gdy wrócę,
już go nie będzie, ale kurde był i płakał strasznie. 8O :(
Wyniosłam mu jedzenie i próbowałam umieścić w okienku po Szaruni,
ale…
kurde nie mogłam – przyniosłam go do domu, zastanawiając się
co dalej.
Napisałam smsa, do Floridy, że musi go rano zabrać.
Flori przyjechała zaraz po siódmej i rozłożyła ręce.
U niej też epidemia i to na raz kociaki z psami rozłożone…masakra. :(
Wzięłam kociaka do weta zaraz gdy otworzyli gabinet.
Ocenił go na dwa miesiące i stan wyczerpania.
Odrobaczył i od razu podał antybiotyki.
Kot został u mnie. :roll:

To szylkretowa kotka, troszkę podobna do Moteczki, ale o Taszce,
bo to jej chwilowe imie, jeszcze napiszę.

Przez cały wtorek, środę i czwartek dwa razy dziennie biegałam do
weta na podskórne kroplówki z kotami, a w między czasie
ogrzewałam, nawadniałam, gotowałam –
tak się wydaje, ale nie miałam ani chwili wolnego czasu,
ciągle trzeba było coś przy nich robić.
Już nawet przestałam się myć i do weterynarza chodziłam tak jak
stałam – nieumyta w kilkudniowych ciuchach.

Ciągle spędzały mi sen z powiek pieniądze.
Pożyczałam gdzie się da.
Mleko w sklepie zoo brałam już na kredyt, choc Pani nie bardzo
chciała się na to zgodzić... i już martwiłam się z czego oddam.
W piątek zastawiłam pierścionek od Łukasza w lombardzie psia mać. :evil:

W nocy z czwartku na piątek stan Bredo strasznie się pogorszył.
Kociak przelewał się dosłownie przez ręce. :cry:
Wymiotował już samą wodą, tracił przytomność – Boże,
nie wiecie jak się bałam.
Patrzyłam na zegarek trzymając go opatulonego na piersi
i licząc każda minutę do 9-tej rano, bo wtedy otwierają gabinet wet.
Zachowywal się jak kot wychodzący z narkozy, chciał uciekać na
przemian z utrata świadomości.
Nie potrafię ubrac w słowa, jak strasznie się bałam i jak bardzo go
prosiłam, żeby wytrzymał, :cry:
a tu zegar wciąż pokazywał 2-gą, 3-cią…
Podałam mu nifuroksazyd i na siłe poiłam go kroplówką.

Doczekał rana i dostal u weta masę kroplówek.
W piątek choroba dopadła Traszkę. :(

Tego samego dnia Ivi i Brego dostały kroplówki prosto do brzuszka –
Boże – nikomu nie życzę, aby jego zwierzak musiał przez to przejść. :cry:
Ból jest prawdopodobnie straszny.
Ten płacz kociaków ściskał mi serce. :cry:
Krzyczały tak głośno, że miałam wrażenie, że zaraz popękają im
struny głosowe.
Brego, którego trzymałam z bólu ugryzł mnie aż do krwi…
Boże, płakałam razem z nimi. :cry:

W sobotę nastąpiła znaczna poprawa.
Wet oglądając je, nie mógł uwierzyć i powiedział, że to cud jakiś,
bo na dzień dzisiejszy mają, pfu, pfu aby nie zapeszyć 100%
szans na wyzdrowienie.
Znów dostały podskórną kroplówkę i jakiś cholernie bolący zastrzyk
z mikroelementów, ale na samą myśl, że się uda – rany,
nie wiecie jak się cieszyłam. :lol:

Ciągle je nawadniam.
W poniedziałek znów do weta, ale wrócił im apetyt, piją mleczko,
zaczynają jeść gerbera i mają zapędy do zabawy, choć są jeszcze
słabiutkie
i powiem Wam, że ten widok, widok jak próbują się bawić,
jak wypijają całą butle mleka – kurde,
wynagradza wszystko – jest bezcenny.

I tu chciałam podziękować Fundacji For Animals Częstochowa,
za opiekę medycznę nad kociakami.
Gdyby nie oni, nidgy w życiu nie było by mnie stać na ich ratowanie.
Nie chcę nawet myśleć, ile ich leczenie kosztuje,
bo ja nie zapłaciłam ani grosza za wizyty u weterynarza,
mimo, że biegałam tam dwa razy dzienie.
Flori pomogła mi tez z zakupem mleczka, za co bardzo, bardzo jej dziękuję.

Dziękuję taż manianie, że znalazła chwilkę,
aby nadzorowac bazarek i forum.


Czyli, żeby nie zapeszyć pfu, pfu, oszukaliśmy statystyki. :lol:
Wszystkie cztery, a w zasadzie pięć kociaków żyje i najgorsze,
mam nadzieję, mają już za sobą. :ryk:

:oops: Czy zancie kogoś, kto może mi pomóc finansowo???
Bo strasznie tej pomocy potrzebuję :(
:oops: :oops: :oops:
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek

Safii

 
Posty: 782
Od: Pt lip 31, 2009 17:24
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pon wrz 21, 2009 2:56 Re: Kolorowe maluszki bardzo chore :( Prosimy o wsparcie!!

Jeśli dni tygodnia w opisie mi się pomiąchały,
to przepraszam Cioteczki, :oops:
ale jak pisałam, kompletnie straciłam rachubę czasu. :roll:
Dziś np.: dała by się pociąć, że jest sobota, :?
a tu psikus - mamy w zasadzie poniedziałek. :roll:


Co do adopcji, to dostałam cztery wiadomości z allegro.
Każdy domek najpierw sprawdzę.
Nikogo nie wykluczam i nikogo nie faworyzuję.
Po tym co przeszły, te kociaki zasługują na wspaniałe,
najlepsze domy.
Z wszystkimi osobami będę w kontakcie.
Każdy dom musi spełnić warunki określone w umowie.

Możliwe, że nowi opiekunowie, będą musieli pokryć koszty
szczepienia kociąt.

Przez wzgląd na ich chorobę, czas adopcji wydłuży się
z 6-ciu na 8 tygodni. Zalecenie weta.

Osobiście, ja też bym wolała, żeby kociaki trafiły do domków
niewychodzących, ale jeśli trafi się super kochający dom,
gdzie kot będzie miał możliwość wyjścia
pod nadzorem oczywiście, to nie będę się sprzeciwiać.

Jutro rozklejone zostaną ogłoszenia w Częstochowie i zobaczymy
jaki przyniosą efekt.
Domki, które się zgłosiły do tej pory są:
Jeden z Częstochowy,
jeden z Kielc,
jeden z Gliwic
a ostatniego nie pamiętam w tej chwili,
ale zanim zapadnie decyzja gdzie trafią – wszystko zostanie
dokładnie sprawdzone i żadna decyzja nie zostanie podjęta
pochopnie i po wpływem emocji -
bo tu nie chodzi o nas, tylko o te konkretne kociaczki,
które stoczyły walkę ze śmiercią, po to,
żeby resztę życia być zdrowe i cieszyć się miłością opiekunów. :1luvu:
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek

Safii

 
Posty: 782
Od: Pt lip 31, 2009 17:24
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pon wrz 21, 2009 3:27 Re: Kolorowe maluszki bardzo chore :( Prosimy o wsparcie!!

Traszka.

Ma ok. 2 miesięcy.
Jest kotkiem z którym można zrobić wszystko – jak kukiełka. :ryk:
Niczemu się nie sprzeciwia, nie drapie – no tylko do miziania.

Jest szylkretką i z wyglądu troszkę przypomina śp. Majeczkę. :(

Początkowo tylko spała, bo była bardzo wycieńczona, ale teraz,
teraz chwilami mam ją ochotę wywalić za okno :twisted: hi,hi
czemu?

To kociak z kurde ADHD bez dwóch zdań. 8O
Pierwszy do totalnej demolki.
Miałam już młode kociaki w jej wieku, ale czegoś takiego,
przysięgam Wam, nie widziałyście. 8O
I albo mam gdzieś w pokoju ukrytą puszkę Redbulla z której podpija,
albo pochodzi z okolic Czarnobyla i została napromieniowana
energią atomową, bo to futro dosłownie cały dzień lata po ścianach,
meblach i wszystkim od czego można odbić łapki, żeby skoczyć,
jak pershing normalnie. :roll:
Jest niewyżyta i czasami martwię się, że w tym swoim pędzie,
zajdzie na zawał. :roll:

Boi się psów i innych kotów.
Na maluchy najpierw fuczała i uciekała, ale teraz, już
jak na starszą siostrę przystało, wszystko robią razem.
Spią, rozrabiają itd.
Choć traszka nie zna umiaru i maltretuje maluchy w zabawie tak,
że oka nie można z niej spuścić i trzeba interweniować.

Traszka nauczyła maluchy korzystania z kuwety i teraz śmiało mogę
postawić sobie krzesełko przy kuwecie jak babcia klozetowa,
bo non stop trzeba sprzątać –
no jak 5 kotów ciągle do niej robi, to się nie ma co dziwić. :roll:

Myślę, że właśnie ta nadpobudliwość Traszki przyczyniła się do tego,
że ktoś się jej pozbył, bo na bank musiała się wychowywać w domu,
skoro jest taką kukiełką. :ryk:

Traszna szuka domku razem z maluchami.

Obrazek
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek

Safii

 
Posty: 782
Od: Pt lip 31, 2009 17:24
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pon wrz 21, 2009 3:37 Re: Kolorowe maluszki bardzo chore :( Prosimy o wsparcie!!

:!:
:oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops:

Bardzo potrzebne wsparcie finansowe
na wyżywienie kociaków, Traszki i reszty podokienników.
Błagam Was o pomoc :!: :!: :!:

:oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops:
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek

Safii

 
Posty: 782
Od: Pt lip 31, 2009 17:24
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pon wrz 21, 2009 7:30 Re: Kolorowe maluszki bardzo chore :( Prosimy o wsparcie!!

Brawa dla kociaków, bardzo chcą zyć dla Ciebie, dałaś im tyle miłości, że chcą ją teraz dać Tobie :mrgreen:

tysia6667

 
Posty: 381
Od: Czw sie 27, 2009 16:31
Lokalizacja: Kościan

Post » Pon wrz 21, 2009 8:54 Re: Kolorowe maluszki bardzo chore :( Prosimy o wsparcie!!

florida_blue pisze:
Anda pisze:wydaje mi się, że szczepić w tym wieku kocięta to niezbyt odpowiedzialne, tym bardziej kociaki, których nie znamy.
Biedne maluszki.
Trzymamy wszystkie kciuki i pazurki za slicznotki

:arrow: NIE BYŁY szczepione ......

Wiem, wiem, zrozumiałam :mrgreen:
Tylko jakos tak mi się kiepsko post skleił, sorki :oops:
ObrazekAnda i koty Obrazek

Anda

 
Posty: 10081
Od: Pon lut 02, 2004 14:46
Lokalizacja: Lublin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości