Ucieszyłam się, bo Sreberko przyszła do parku i naprawdę sporo zjadła. Od razu jednak pobiegła przez ulicę do lasu. Czyżby tam miała kociaki? Czy w ogóle je ma? Przez chwilę widziałam jej brzuszek i nie zauważyłam wyciągniętych sutek, ale nie mogłam dobrze się przyjrzeć. Kocia mama siedziała na trawniku pod blokiem, ale zobaczyła mnie i biegła za rowerem ile sił w nóżkach. Zjadła mnóstwo, naprawdę i poszła pod schody. To bezpieczne, chociaż brudne miejsce. Lila przybiegła po chwili, zjadła nawet sporo i pobawiła się wędką. Ona naprawdę się nudzi.
Ktoś buszował koło domku
Zostawił metalowe żaluzje, chociaż śmietnik jest pięć metrów dalej. Szukał też czegoś w domku, bo otworzył dach i nie zamknął go z powrotem. Tam tylko brudne polary, żadnych skarbów tam nie ma. Posprzątałam, oczywiście. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby utrudniać życie bezdomnym kotom? Miski dajemy takie nieatrakcyjne dla ludzi, najczęściej papierowe jednorazowe, bo pisałam już, że plastikowe zniknęły.
U Buni byłam, ale krótko, jak zawsze rano. W porze obiadowej wyprowadzę pieska, do Buni też pójdę.
Wczoraj Lucy coś chyba wpadło do noska, próbowała to wypsikać, chwilę się męczyła. Stał przy niej Misza i potem delikatnie ją wylizał. Chyba tylko Benia [*] była tak empatyczna.