Uśmiech mi się skończył jak wracałam. Bo coś wstało. Jak zobaczyłam we wstecznym jak wygląda...
Chryste panie.
Futro szaro czarne i posklejane, łapy żółte od ropy, sztywne nogi, wystająca miednica....
Coś zauważyło że tylko ja przystanęłam.... i zaczęło do mnie iść.
Zataczając się. Przewracając co dwa kroki.
Diagnoza weta była krótka- jak przeżyje będzie cud. Zaawansowane zapalenie ucha środkowego z silnymi objawami neurologicznymi, zawalone ostrzela, organizm skrajnie wycieńczony, niedożywiony i odwodniony.
Coś nazywa się roboczo Franek. Przeżył tylko dlatego, że bardzo chciał żyć.... ale czy tylko po to żeby za dwa tygodnie trafić do schronu?
Bo dla Franka nikt nie ma miejsca. U mnie Gryzelda ciężko przeżyła każdego dodatkowego kota, przy Benku zaczęła mieć jazdy z głową dość poważne, nie mogę ryzykować jej zdrowia. Osiągnęłam ścianę.
Pierwszy dom awaryjny już nie istnieje. Drugi dom awaryjny ma za dwa tygodnie wyjazd i nie ma możliwości nawet odroczenia terminu.
Dziewczyna która się ogłasza jako DT z pokryciem kosztów się nie odzywa. Wszystko dookoła ja już zakociłam do oporu. PKDT kota nie chce, nie ma domów tymczasowych.
Franuś miał szczęście trzy razy, ale to się okazało za mało żeby go uratować. Ma kilka miesięcy, wygląda na trzy, i już tyle za sobą....
Bo co z tego, że obecnie już kończy atybiotyk? Że już oskrzela nie grają, uszy czyste?
Fran po zapaleniu uszu jest głuchy. Felv/Fiv ujemne. Strasznie chce się przyjaźnić z innymi kotami. Na psa się zjeżył ale bez dzikiej paniki czy agresji, jakby miał chwilę to by pewnie się zakumplował. Małe dzieci też go nie przerażają. Lubi głaskanie, za wybranym człowiekiem chodzi jak pies krok w krok. Nie miauczy, nie niszczy, nie włazi na szafki czy firany, nie skacze po meblach. Ładnie bawi się zabawkami.
Objawy neurologicze minęły, biega normalnie, czasem lekko przekrzywia łepek ale jest zborny. Nie powinien mieć wysokich miejsc do wspinania bo zdarza mu się spadać np. ze schodka.
5go października jedzie do schronu


Ratunku.

PS i edit i update. Franuś ma ofertę DS w Warszawie, raczej z niej skorzysta

Czemu 4 cudy? Cud 1 że ja tam w ogóle jechałam, cud drugi że do czasu jak było możliwe badanie na fiv i felv oraz wstępne podleczenia kocia znalazła se rodzina która dała mu miejsc na podkurowanie, cud trzeci to obecny TDT który mimo bliskich planów wyjazdowych przejął malucha na trzy tygodnie, cud czwarty to znalezienie DS
