Ona sama nie ma bardzo czasu, żeby prowadzić wątek, ale coś będzie pisać i wklei jakieś zdjęcia od czasu do czasu.
Blisko rok temu pojechała do Gosiar na tymczas Zuzia.To mama mojej Julci i Kubusia ( teraz Winylka), czarnego kocurka, który znalazł domek przez forum.Zuzię znam, opiekowałam się nią i jej maluszkami w lecznicy.Cała trójka została zgarnięta ze stalowowolskich działek, gdzie nie miały żadnych szans na przeżycie.No i tak sobie w tej lecznicy mieszkały, Kubuś stosunkowo szybko znalazł domek, pojechał z Manią do Warszawy, Conchita i jej TŻ je zabrali.W lecznicy została więc tylko Zuzia i Julcia, którą wzięłam do siebie, a Gosiar zabrała Zuzię.
Tu jest wątek Zuzi i jej maluszków
viewtopic.php?f=13&t=120926
Zuzia była wspaniałą mamą, opiekowała się maluszkami troskliwie i przekazała im w genach cudowny charakter.To ok dwuletnia kotka, której nie ma.Jakby przepraszała,że żyje.Grzeczna, kuwetkowa, spokojna do bólu.W lecznicy siedziała w tekturowym domku, który wetka zrobiła i właściwie nie miała ochoty na kontakt z człowiekiem.Jej dzieci były wesołe, odważne,ale tak jak Zuzia kuwetkowe i bardzo grzeczne.Żadnego gryzienia, syków, warkotów, nic z tych rzeczy.Oczywiście Zuzia została odrobaczona, zaszczepiona i wysterylizowana, ma książeczkę zdrowia, w której to wszystko zapisano.Jest zdrowiutka, korzysta z kuwetki, świetnie dogaduje się z innymi kotami.Kocha ludzi, otworzyła się, jest miziasta i bardzo słodka.Nie narzuca się, o nie, ale jest taka wdzięczna, kiedy ktoś zechce jej poświęcić trochę uwagi.Moja siostra była u Gosiar przez tydzień i poznała obie kotki, bohaterki wątku.Jest nimi zauroczona.Określiła Zuzię jako niewidocznego kota.Była wzruszona, kiedy ta przychodziła do niej i kładła się obok z nadzieją na mizianki.Niestety, Gosiar i jej TŻ wiele godzin przebywają poza domem, jest też Ignaś, którym muszą się opiekować, dla kotów więc zostaje mało czasu

O Matyldzie wiem mniej.To trikolorka, którą ktoś wyrzucił, błąkała się po podwórkach, lgnęła do ludzi, ale nikt jej nie chciał.Gosiar opowiadała,że kiedy ją przynieśli do domu, położyła się na kanapie, westchnęła ciężko...i zasnęła.Nareszcie miała ciepło, czysto, spokój, no i ludzi wokół.Ona bowiem potrzebuje człowieka jak powietrza.Czeka w przedpokoju na powrót Dużych z pracy, całuje ( tak!), barankuje i w ogóle można ją nosić jak szaliczek wokół szyi.Ona, w przeciwieństwie do Zuzi jest namolna.Nigdy nie ma dość mizianek, domaga się ich bardzo.Z pozostałymi kotami ogłosiła pakt o nieagresji, ale przyjaźni nie ma.To bardziej jedynaczka, chętnie by sobie wychodziła na ogródek.Niestety, ma silny instynkt łowiecki, biada wróblom i sikorkom, o myszach i innych gryzoniach nie wspomnę, jeśli Matylda jest w pobliżu.Konieczny byłby dzwoneczek, bo ptaszków jednak trochę byłoby żal, prawda? Matylda jest po sterylce, ma książeczkę zdrowia oczywiście.
Obie kotki są zadbane, mają piękną sierść, zdrowe oczka, żadnego kłopotu nie sprawiają.Mają nieograniczony DT, nikt ich nie wyrzuci, ale to tylko tymczasy i dobrze byłoby, aby wreszcie były "na swoim" .
To są zdjęcia zrobione przeze mnie w lecznicy.Zuzia nie chciała być fotografowana.








Aktualne zdjęcia za chwilę, muszę ściągnąć z maila.