Pani Sąsiadka jest starszą osobą, wiadomo - emerytura niewielka, niedawno jeszcze zmarł jej mąż... tymczasem ma pod opieką 6 kotów: 3 z nich w ogóle nie przychodzą do nas, 3 pozostałe są bardzo proludzkie, chcielibyśmy znaleźć im domy.
Rudi - syn "naszej" szylkretki. Wielki kocurek, wysoki, z ogromną głową - a ma dopiero roczek. Straszna przylepka, przychodzi do nas, łasi się do wszystkich, wystawia brzuszek, bardzo chciałby wejść do domu, ale nasze koty (i jego własna mamusia) jakoś nie bardzo za nim przepadają


Tu smutna minka, nosek trochę brudny





a tu widać, jaki to "dziki" kot


Bardzo, bardzo prosimy o dom dla Rudiego...
25-go lipca wydawało się, że Rudi znalazł szczęście i własnych Dużych. Niestety 10 października Rudzielec wrócił z adopcji

Oprócz niego u Pani Sąsiadki są dwie koteczki - trikolorki. Jedna jest jakby lepiej wybarwiona, ufna i mrucząca. Oczywiście już wysterylizowana




I druga panienka - z początku mniej ufna - teraz, kiedy systematycznie się u nas stołuje - spokojnie daje się głaskać, miauczy przy tym i kręci ósemki. Na buzi kolorki trochę jaśniejsze, ale piękna jest i taka delikatna. Także już po sterylizacji.



Obie koteczki są młode, Pani Sąsiadka mówi, że jedna to córka drugiej, ale do końca nie wiem, na ile sama jest tego pewna. Panny są ocenione na 2, max. 3 lata.
Wiem, że kotów do adopcji jest mnóstwo, że nawet kocięta czekają miesiącami, ale żal mi tych kotów, zwłaszcza Rudiego
