Kilka dni temu dostałam informację o dwóch,prawdopodobnie niewidzących kociakach.
Do starszego małżeństwa przybłąkała się kotka i okociła się w takiej małej stajence,przylegającej do garażu.Państwo nie mieli nic przeciwko temu,nawet zaczęli dokarmiać koteczkę ale o wzięciu do domu nie pomyśleli.Mieszkają w byłych PGR-ach i dla nich kot to gospodarskie zwierzę,chociaż serca mają dobre.W czasie rozbiórki jakiejś starej części komórki kotka wyniosła kocięta,ludzie
się zmartwili,zrobili kotce nowe posłanie w garażu,wystawili miseczki i mama wróciła.Jednak kocięta były już tylko dwa.Kiedy maluchy ciut podrosły i zaczęły chodzić opiekunowie zaniepokoili się bo jak to określili nie trafiały do miski z jedzonkiem.Ich syn a mój przyjaciel szukał u mnie porady i tak się dowiedziałam.Wczoraj okazało się,że kociak jet już tylko jeden,los drugiego nieznany.Niestety kociak ma oko do usunięcia,cała gałka jest na zewnątrz
Mam jedną fotkę zrobioną telefonem,chciałam już wczoraj zabrać malucha ale nie dało się o znaleźć,chowa się w stercie starych desek z tej rozebranej komórki.Dziś będzie kolejna próba.Może się uda.
Tylko co dalej?
Nie bardzo mogę go wziąć ale cóż tak nie zostawię.Opiekunom żal maleńtasa,chcą go nawet zabrać do domu i mógłby u nich zostać ale kociak potrzebuje operacji.Oni nie są w stanie (mają sporo ponad 70 lat) opłacić zabiegu,nie podołają też opiece po.
Szczerze mówiąc to nie wiem co robić.
W moim mieście żaden wet nie podejmie się usunięcia oka,maluch ma jakieś 4 tyg.więc to maleńtas okropny.Z finansami u mnie nie za bardzo(wyprawiłam właśnie trójkę dzieci do szkoły
) a trzeba by pewnie szukać weta w większym mieście?Gdzie,w Toruniu?
Czy taki maluch ma szansę w ogóle przeżyć taki zabieg?
Poradźcie coś bo nie miałam nigdy takiego przypadku i całkiem zielona jestem
a chcę jakoś pomóc temu kociakowi.
Jego matka też nie ma oka,jest piękną marmurką.Z opisu wynika,że maleńtas to też marmurek.
A tak wygląda oczko
Mieszkam w Rypinie,niedaleko Brodnicy.Do Torunia,Włocławka mam ok.60 km.