Nie udało mi się kota przekonać do ludzi

Dwa tygodnie temu Puszkin zachorował - zapalenie górnych dróg oddechowych, tak w skrócie. Puszkin był na tyle chory, że złapanie go zajęło mi tylko pół godziny

Kot nie spodobał się wetom - nie tylko z powodu infekcji. Poszły badania - nerki w fatalnym stanie, anemia ...
Potem kontakt z wetką od nerek - i kolejne badania i znowu źle

Przez dwa tygodnie Puszkin był kroplówkowany dożylnie i podskórnie, dostawał antybiotyki i inne leki. Codziennie było łapanie kota i jazda do lecznicy. Łapanie Puszkina to duże przeżycie dla mnie a dla kota tym bardziej - ostatnio wyjmuję Puszkina zwiniętego w kłębek spod kaloryfera

W lecznicy wcześniej trzymałam Puszkina przy wszystkich zabiegach - teraz nie mam już siły



Dzisiaj wieczorem było badanie krwi i moczu - pomimo leczenia wszystkie parametry pogorszyły się


Wetki jutro rano będą ustalały co dalej.
Pomimo profesjonalnej opieki na bardzo wysokim poziomie odnoszę wrażenie, że stres niestety z leczeniem wygrał

Tak sobie myślę, że Puszkinowi, który jest kotem po dużych przejściach nie powinnam serwować atrakcji związanych z leczeniem na siłę

A właściwie jestem tego pewna.