Dostał paraliżu tylnych łapek, prawdopodobnie powodem był zakrzep krwi. Ciągnął te swoje łapki za sobą, i przeraźliwie wył z bólu.
Natychmiast pojechaliśmy do weta. Najpierw do Piekar - tam podano mu Heparynę, i powiedziano, że mam z nim przychodzić przez 4 dni i obserwować. Ale coś mnie tknęło i postanowiłam podjechać do Katowic.
I tam niestety jak go pani weterynarz zobaczyła, jak przeczytała co mu podano, to stwierdziła, że nie ma już dla niego szans. A najlepszą rzeczą jaką możemy dla niego zrobić to skrócić mu cierpienie.
Z bólem serca poddaliśmy go eutanazji, bo tak strasznie płakał, powoli się dusił (nie wiem czy z nerwów, czy może zator powoli się posuwał do przodu).
Jak podano mu zastrzyk przytulił się do nas po raz ostatni, zamknął oczy i ODSZEDŁ ;(
Zabrałam go ze schroniska 24.12.2007 r. (Katowice) i mam nadzieję, że chociaż nie był u nas długo, to był naprawdę szczęśliwym kotem.
TAK BARDZO MI GO BRAKUJE

Zamieszczę po raz ostatni jego zdjęcie na forum. Oby tam gdzie teraz jest było mu lepiej, i oby był szczęśliwy, bo na to niewątpliwie zasłużył !!!!

