JEST!!! Po 6 dniach udało się!
Wczoraj późnym wieczorem powiało już optymizmem, bo przegoniliśmy się z nią po podwórku, dzięki czemu wiedzieliśmy, że Śrubeczka jest cała, żyje.
Teraz dokładny opis szczęśliwego ujęcia uciekinierki
Dziś przed 5 rano, ponownie poszliśmy jej szukać. Okazało się, że Śrubka uciekła na drzewo. Wokół tego drzewa jest jakaś kupa kamieni, dużego gruzu, więc nie dało się pod nie podstawić drabiny. Koteczka weszła na boczną gałąź, tym trudniej dostępną. TŻ poszedł czegoś szukać w stodole do ściągnięcia kota (nie wiem czego), a ja stałam pod drzewem i ją wołałam. Podobnie jak wczoraj, odpiskiwała za każdym razem po zawołaniu "Śrubka". I koteczka przemieściła się - zeszła niżej i tak jakby wyciągała się ku mnie. Zawróciłam TŻta ze stodoły, on po wejściu na tę kupę gruzu był już na wyciągnięcie ręki od kotka. Najpierw dał się powąchać, a potem Śrubka dała się pogłaskać na drzewie! To jej chyba przypomniało stare, dobre czasy i dała się już wziąć na ręce i ściągnąć z drzewa!!!!!!!!!! Tak więc od niecałej 5 rano Śrubka jest z nami w domu. Oszalałam z radości, podobnie jak Śrubka
Po wejściu do pokoju, od razu ogonek do góry i rozmruczała się przedziko
Wyocierała wszystko, bardzo entuzjastycznie na nas reagowała, widać, że stęskniona i już czuje się lepiej. Rzuciła się też na jedzenie.
Strasznie się cieszę, że jest już z nami, bo nie wyobrażałam sobie, żeby jej nie odzyskać.
Dziękuję za wsparcie
Wkrótce pojedzie na przegląd techniczny do weta i dowiem się na temat opcji znakowania kotów (tatuaże, czipy, itp.)
PS: Kociaro, Śrubka nie tęskniła ni trochę za Gasparkiem... Od początku cieszyła się, że ma całego człowieka dla siebie.