Jestem, jestem..
Carlos z początku, gdy do nas trafił unikał bardzo kontaktu z człowiekiem, nie chciał by go dotykano. Ostatnio chcąc - nie chcąc musiał przywyknąć do zabierania na ręce i zabiegów przy sobie. W tej chwili nie ucieka tak jak kiedyś, na stronie wrzuciliśmy ostatnio zdjęcie, jak wywraca się do góry brzuszkiem przed ludźmi.
Jeśli chodzi o zdrowie - każdy weterynarz ma na jego schorzenie inną opinię. Ja już sama się w tym poplątałam... ale ogólnie zdarzają się momenty, gdy łapki bolą, ale w większości jest w porządku. Dokładniej na pytania odpowie Artur.
Pamiętam Waniu cudowną przemianę Malezji. Tym bardziej nieśmiało proszę... może pomyślisz coś o nowym tymczasiku lub DS... ? Wiem, że Carlos miałby u Ciebie raj.
...zapomniałabym. Wielkie dzięki Waniu za skontaktowanie mnie z Hanulką, której mąż zabrał naszą suczkę Kamę do Łodzi