» Nie cze 06, 2010 16:03
Re: Bazylek i Sfinks - Proszę o pilną pomoc!!!
Zwracam się do wszystkich, którzy chcą i mogą pomóc w sfinansowaniu niezbędnych zabiegów u kotów. Po wielu tygodniach zmagania się z chorobami kotów finansowo nie daję już rady. Mam nie popłacone rachunki za gaz i prąd, dług w lecznicy, a to jeszcze nie koniec leczenia, ciągle coś nowego wyskakuje.
Już opisuję co się działo w ostatnich tygodniach.
Miałam kłopoty ze zdrowiem Tosi, która była dwukrotnie operowana. Najpierw usunięto guza sutka razem z całą listwą mleczną. Po miesiącu od pierwszego zabiegu powiększył się węzeł chłonny, który również został usunięty. Tosia wróciła do sił i względnego zdrowia, ponieważ w międzyczasie wyszło na jaw, że jest alergiczką pokarmową i wymaga specjalnej diety. Niestety tydzień temu znów coś wymacałam pod jej pachą. W związku z czym muszę Ją zawieźć do weta, ponieważ trzeba sprawdzić czy jest to tylko zrost pooperacyjny, czy znów 'coś' rośnie. Jeśli to 'coś' będzie wymagać kolejnej operacji, Wasza pomoc pieniężna, uratuje Jej życie. Wcześniejsze leczenie kosztowało około 400 złotych (nie liczę diety).
Maniek miał zespół suchego, który sprawił zmniejszenie (zapadnie) się gałki ocznej, a to z kolei powodowało wywijanie się powiek do wnętrza oka. Ten stan wytworzył wrzody na rogówce. Konieczne było wykonanie operacji usuwającej nadmiar powiek. Zabieg został przeprowadzony natychmiast, ponieważ jego odkładanie doprowadziłoby do ślepoty Mańka. W tej chwili Maniuś leczony jest na zespół suchego oka. Koszt dotychczasowych zabiegów i późniejszego leczenia wyniósł około 300 zł. Teraz na tygodniowe leczenie: Dexamethazon, Floxalc, Corneregel, Lactrimal, Vidizc, GenTeal Gel (sztuczne łzy w żelu) niezbędne do Jego prawidłowego funkcjonowania i wyleczenia wydaję od 70 do 80 zł.
Jeszcze nie skończyłam leczenia Mańka i Tosi gdy zaczęło szwankować zdrowie Bazyla. Początkowo wyglądało to tylko, albo w jego przypadku, aż na infekcję wirusową, lecz w krótkim czasie okazało się, że powróciły zaburzenia pracy układu trawiennego. Jego tygodniowe leczenie wynosi 100 zł.
Ponadto jego buzia przekrzywia się coraz bardziej i coraz szybciej. W związku z czym biedak ma coraz większe trudności z jedzeniem i oddychaniem, wet zastanawia się nad operacją we Wrocławiu. Koszt tego zabiegu jest ogromny, lecz bez niego Bazyl może nie przeżyć. Operacja ma polegać na ponownym złamaniu szczęki i wstawieniu brakującego kawałka kości. Na samą myśl o tym, ogarnia mnie rozpacz. I jeszcze do tego te glosy: nie męcz go. Jak Boga kocham, daleka jestem od tego, wiecie o tym. Za bardzo Bazia kocham. Ale skazać zwierzę na śmierć z powodu zdeformowanej szczęki, nie potrafię.
Jakby mi było mało, tydzień temu Sfinks był dziwny. Dużo spał, nic go nie interesowało. Pierwszą myślą była natychmiastowe sprawdzenie poziomu cukru. Wszystko było ok. Pomyślałam, że to infekcja i poleciałam z kociną do weta. Zrobiłam badania sprawdzające nerki i wątrobę (które, jak wiecie ma uszkodzone). Okazało się, że nerki i wątroba są ok. Natomiast potas i elektrolity ma poniżej normy, a leukocyty powyżej. Przy czym węzły chłonne w normie. Dostał leki przeciwzapalne i osłonowo antybiotyk, kroplówki z elektrolitami i solą fizjologiczną do domu. Ponadto potas w tabletkach i witaminy. Codziennie badałam poziom cukru (pomimo iż od roku nie brał insuliny, ponieważ poziom cukru był ok). Przez parę dni wyniki były w normie. Trzeciego dnia poziom cukru wyskoczył na 620. I znów wizyta u weta, krzywa cukrowa, a w wyniku tego 1,5 j.ins. WOS dwa razy dziennie. Powoli leczenie zaczyna przynosić skutki, poziom cukru we krwi opada. Dotychczasowe badania laboratoryjne kosztowały mnie 120 zł, kwot wydanych na leki nie pomne, bo cały czas idzie leczenie. Jednakże weta bardzo martwi leukocytoza i muszę zrobić badania tarczycy oraz badania hormonalne na poziom kortyzolu i czegoś jeszcze, czego nazwa jest okropnie skomplikowana i nie podaje jej z pamięci aby nie pokręcić. Koszt badań w granicach 80 zł, których nawet nie mam w tej chwili.
W ostatnich dniach rozchorowała się kotka Zuzia, 10-letnia koteczka bez jednego oka i po skomplikowanym złamaniu łapki. Zaczęło się niegroźnym katarem, lecz w drugiej dobie zaczęła dziwnie oddychać i natychmiast zapakowałam ją w koszyk, i do weta. Okazało się, że ma zapalenie oskrzeli i zatok, w ruch poszedł antybiotyk, leki osłonowe i wzmacniające.
To wszystko co Wam opisałam dzieje się od kwietnia. W między czasie jakaś infekcja wirusowa łaziła wśród pozostałych mieszkańców, co też miało wpływ na fatalny stan finansów.Jak wiecie mam też inne koty przewlekle chore, które wymagają leków i kosztownych diet, między innymi:
- Misiek, dwuletni kocurek z cukrzycą i uszkodzoną wątrobą;
- Borys z kamicą moczową, po wyszyciu;
- Dina z padaczką.
Dług u weta rośnie i nie mam wiem skąd na to wziąć pieniądze, a w perspektywie wciąż leczenie wszystkich opisanych kocich nieszczęść. Do tej pory jakoś ciągnęłam ten wózek (kosztem różnych opłat miesięcznych, ale dłużej tak nie mogę bo wyłączą mi prąd i gaz), zresztą dzięki pomocy między innymi Afatimy i Mumki, które nigdy o moich kotach nie zapominają. Ale to co dzieje się teraz przerosło mnie. Sytuacja jest dramatycznie zła. Aby wszystkie koty leczyć potrzebuje Waszej pomocy. Sięgnęłam już dna i nie wiem co z nami będzie. Proszę pomóżcie Bazylowi, Sfinksowi, Tosi, Mańkowi i Zuzi oraz pozostałym kotom, tym chorym, i tym zdrowym!!!
Anka
Ostatnio edytowano Nie cze 06, 2010 16:06 przez
Anna G-R, łącznie edytowano 1 raz