Wieki mnie tu nie było, ale dzień dziś zaryczany, zasmarkany i stwierdziłam, że taka klamra sprawi, że się ogarnę... kogo ściemniam? długo się nie ogarnę.
Dziś zgodziłam się, żeby wet pomógł Omarkowi odejść... Omar miał czerniaka, zlokalizowanego tak, że żyć miał 2-3 tygodnie od diagnozy, potem doszły poważne problemy z nerkami.... ale Omar jak to Omar postanowił psikusa spłatać i żył całe 3 lata po diagnozie bardzo poważnego Berlińskiego laboratorium;). Cwaniak ustawił się doskonale - nie ruszał karmy dla nerkowców, wetka zdecydowała, że ma jeść cokolwiek, byle jadł - tak więc Felix, Whiskas, czy inne karmy wysokich lotów były na porządku dziennym, w naszej desperacji również karma dla psów, parówki, herbata rooibos i wszystko czego łaskawy Pan zechciał spróbować
5-6 misek na blacie w każdej innej żarcie było u nas normą
Sam Omarek był pogodny, acz nieco mniej mobilny i zakręcony - stateczny starszy Pan
Od dwóch tygodni nie spał z nami, ożywiał się na jedzenie, ale jadł mniej, odsuwałam wizytę u lekarza, bo po każdej zamykał się w sobie i mizerniał, ale dziś kiedy przywitał mnie krokiem slalomowym wiedziałam, że nie mam wyjścia. Miałam nadzieję, że wetka dla mu ten "magiczny zastrzyk" który już nie raz stawiał go na łapki. I wetka zanim go zobaczyła, żartowała, że jak zawsze pewnie przesadzam, ale potem już nie żartowała i milczała i ja już ryczałam strasznie. Byłam z nim do końca, zasnął spokojnie.
Był wspaniałym, dzielnym i pięknym kotem. Mieliśmy ogromne szczęście, że spotkaliśmy go na swojej drodze i że mogliśmy przez 14 lat być częścią jego życia.
I niby wiem, że musiałam dziś podjąć taką decyzję,ale jest mi z tym cholernie źle
Będziemy tęsknić Omeczko....