
Siedział sobie na rogu ulicy, bardzo ruchliwej ulicy, z resztą. To podeszłam, z myślą że pewnie zaraz ucieknie. Ale nie uciekł.


Oczywiście wcześniej zapytałam pań ze sklepu obok czy wiedzą czy to czyjś kot jest, bo obok bloki, osiedle, i powiedziały, że się przybłąkał niedawno i niczyj jest na pewno. Tym bardziej nie miałam wyjścia...
A teraz z perspektywy kota







...koteczek na dzień dobry dostał igłą w tyłek (narkoza) i tniemy jajeczka


po kastracji miał oczyszczane ząbki z kamienia. poza tym kocurek jest zdrowy, na szczęście

Został oceniony na ok. 2 lata.
Nie ma pchełek, świerzba, niczego - żadnych oznak dłuższej bezdomności. Tylko łapki trochę szare.
Dziwię się mu, że po takich dzisiejszych przeżyciach nie stracił ufności w ludzką dobroć

No dobrze, a teraz realia...
Umieściłam go w lecznicy, na razie jest bezpieczny. Ale nie może tam siedzieć wiecznie. Zajmuje klatkę na kolejnego bezdomnego kota. Poza tym są tam teraz kociaki z grzybem, więc im szybciej się go stąd zabierze, tym mniejsze niebezpieczeństwo przeniesienia tego paskudztwa (o grzybie mówię, bo kociaki bardzo ładne

Oczywiście zaraz będę ogłoszenia robić i domu stałego mu szukać, ale zanim się znajdzie...

I przy okazji szukam imienia dla kawalera

Jakieś pomysły?

Więcej zdjęć będzie jutro, jak naładuje się bateria, która mi właśnie padła, więc zdążyłam ściągnąć tylko te jedno zdjęcie.